Carrie & Lowell



Siedem solowych płyt i co najmniej kilkadziesiąt śladów odciśniętych w projektach innych artystów. Sufjan Stevens – głos współczesnego pokolenia amerykanów, swoją twórczością dotykający istoty życia, śmierci, wiary oraz wrodzonych zawiłości ludzkiej egzystencji, po rockowych eksperymentach zebranych na płycie The Age of Adz [2010], za sprawą najnowszego wydawnictwa Carrie & Lowell [2015], wraca do folkowych korzeni – utworów niebywale prostych, wręcz ascetycznych w formie, ale gęstych w warstwie lirycznej. Tak dalece osobistych, że śledzenie treści nagrań zakończyłem z ciężko bijącym sercem i wstydliwym uczuciem podglądacza.












Gitara akustyczna, dobiegające z oddali dźwięki pianina, dyskretne plamy elektroniki, chórki rozwieszone gdzieś pomiędzy utworami – to w zasadzie wszystkie środki wyrazu, jakie można wyłowić z Carrie & Lowell. Pierwszoplanowym instrumentem kreującym atmosferę całej płyty jest głos Sufjana Stevensa. Trochę przygaszony, jakby senny, ale już od pierwszych taktów Should Have Known Better, mający wyjątkowo dużo do opowiedzenia.

Wielką siłą nagrań jest ich emocjonalna intensywność krążąca wokół relacji z rodzicami, a właściwie permanentnego ich braku – matką zmarłą na raka całe życie zmagającą się z nawrotami schizofrenii i ojczymem, bez końca walczącym z plagą nałogów. Stevens, przywołuje bolesny obraz dzieciństwa pozbawionego miłości, ale też usiłuje poradzić sobie ze stratą, uporządkować obrazy wspomnień, a przede wszystkim wyzwolić umysł poprzez terapię zrozumienia. Warto w tym miejscu przywołać wielowątkowy, bardzo dobry wywiad muzyka dla magazynu Pitchwork, który zainteresowanym pozwoli zgłębić sens całego przedsięwzięcia.

O ile wartość liryczna płyty, nie budzi żadnych wątpliwości, to zbyt wątłe linie melodyczne niektórych kompozycji mogą wywołać silne uczucie niedosytu. Nigdy wcześniej utwory Sufjana Stevensa, nie były w tak dużym stopniu pozbawione blasku – zaczepnych nut, do których chciałoby się potem wrócić. Zapewne głębokie schłodzenie nagrań wytłumaczy pełna powagi tematyka utworów, ale trzeba przypomnieć, że istnieje mnóstwo tożsamych projektów, gdzie twórcy alternatywni z warstwą muzyczną poradzili sobie znacznie lepiej. Odwołam się tutaj do omawianych na łamach bloga albumów: Lost In The Trees – A Church That Fits Our Needs [2012], oraz Keatona Hensona – Birthdays [2013].





Archiwum, 2015
Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 6.7/10
Photo: Global Net / Press

Komentarze