W ciągu ostatnich pięciu lat manchesterskie trio GoGo Penguin osiągnęło poziom popularności dostępny jedynie niewielkiej garstce
muzyków nowego pokolenia, któremu szturmem udało się zdobyć brytyjską
scenę jazzową. Jest to w dużej mierze zasługa owacyjnie przyjętego
albumu v2.0 wydanego niespełna cztery lata temu, oraz nominacji
zespołu do prestiżowej nagrody Mercury Prize. Ale czynnikiem
decydującym wydaje się być wyjątkowo atrakcyjna dla słuchacza,
ponadprzeciętna umiejętność płynnego łączenia tradycji współczesnego
jazzu, z kompozycją klasyczną i nowoczesną elektroniką.
Na płycie A Humdrum Star [2018],
GoGo Penguin bardziej niż kiedykolwiek otwiera się na nowatorskie
doświadczenia brzmieniowe, szukając inspiracji w bezkresie przestrzeni
kosmicznej i archiwalnej wypowiedzi znanego astrofizyka Carla Sagana: Kim
jesteśmy? Żyjemy na mało istotnej planecie, obracającej się wokół
pospolitej gwiazdy - gdzieś w zapomnianym kącie kosmosu, w którym
galaktyk jest dużo więcej, niż ludzi na ziemi.
Gdyby muzyka przybrała odrębną, indywidualną formę stając się samoistnym bytem, zapewne byłaby opowieścią pozbawioną słów i uważam, że w nowych nagraniach GoGo Penguin udało się uchwycić istotę tak przewrotnie postawionej tezy. Chociaż wszystko to jest czystym przypuszczeniem – ale dla mnie album A Humdrum Star, może brzmieć jak elegia o narodzinach gwiazdy, ale równie dobrze może być opowieścią o słabościach ludzkiej egzystencji; gdzie pierwsza połowa płyty koncentruje się na walce i dramacie, wyzwaniach i przeszkodach, niepewności i lęku – podczas gdy część druga, pochyla się nad kruchością ludzkich postanowień w podejmowaniu trudnych decyzji, przezwyciężaniu bólu, determinacji w dążeniu do celu, ale też smakowaniu słodko-gorzkich pyrrusowych zwycięstw.
Filozoficzne inklinacje nagrań w dużym
stopniu przekładają się na ich brzmienie, tym razem zauważalnie mocniej
nasycone elektronicznymi plamami. Trio z Manchesteru niezmiennie określa
mięsisty rytm oparty na urzekającej ekwilibrystyce perkusji Roba Turnera i basu Nicka Blacka, natomiast fortepianowe galopady pianisty Chrisa Illingwortha narzucają charakter kompozycjom, dając poczucie młodzieńczej werwy,
innym znów razem z nadzwyczajną delikatnością zachęcają do chwili
wytchnienia.
Trzeba posłuchać: Bardo, Strid, Transient State, Reactor, Window
Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Global Net
Komentarze
Prześlij komentarz