Jeśli ktokolwiek przypomina twardziela, który po dwudziestu latach kariery osiągnął wielki sukces, to jest nim na pewno Damien Jurado,
typ małomównego drwala, z głosem wrażliwca zahartowanego życiem i
trudami codzienności. Jurado zamiast ciężkiego ciesielskiego topora,
używa gitary. W abstrakcyjnym poetyckim języku, sypie nazwami małych
miasteczek i rozległych stanów. Wyjawia imiona tajemniczych kobiet i
nikczemnych mężczyzn, snując przy tym przygnębiające opowieści o stanie
umysłu głębokiej prowincji i wielkomiejskiego ścieku.

Bard z Seattle, nagrał właśnie nowy album. Nazywa się The Horizon Just Laughed [2018]. Sto osiemdziesiąt gram winylu w najnowszej konstelacji artysty jest dalece osobiste, afirmatywne, perfekcyjnie wygładzone, a przez to – do pewnego stopnia zaskakujące i zupełnie nieoczekiwane. Z drugiej strony, po dwunastu płytach, które zmieniają złą muzykę w ładną muzykę, dlaczego "13" nie powinno być szczęśliwą liczbą Jurado?
The Horizon Just Laughed jest po brzegi wypełniony wieloma ludźmi i miejscami. Bardziej przypomina nieustającą teleportację niż podróż. W niecałe czterdzieści minut pokonujemy Nebraskę, Maine, Arizonę, Minnesotę, Oklahomę, Teksas, po drodze zatrzymując się w Seattle, Wenatchee i Mount Rainier. Piosenki często przybierają epistolarną formę i zawsze z ufnością odnoszą się do kobiet, które zazwyczaj są osobistym powiernikiem – katalizatorem codziennych wydarzeń, jakimi żyją lokalsi. W warstwie lirycznej nie zabrakło też miejsca, dla barwnych prowincjonalnych artystów, powieściopisarza i podstępnego diabła.
Muzykę zarejestrowano nadzwyczaj
starannie. Audiofilski master sprawia wrażenie, jakby pochodził z
wnętrza głowy. Spektakularnie nagrany utwór Over Rainbows and Rainier
jest tak intymny, że można usłyszeć najdrobniejsze szczegóły ballady:
skrzypienie krzesła artysty, jego oddech, przełykanie śliny. Utwory
przywołują klasyczne brzmienie Tamla Motown, innym znów razem miękko
krążą wokół bluesa, folku lat siedemdziesiątych i soft rocka,
dopełnionego chórkiem świetnych dziewczyn. Holograficzną obecność głosu
Damiena Jurado uzupełniają aranżacje – wdzięczne i tak oszczędne, że
kompozycja The Last Great Washington State, z niepozornej miniatury zmienia się w epos.
Jurado wydaje się być jednym z tych
muzyków, dla którego przeznaczeniem jest przeoczenie. To nawet byłoby w
jego stylu. Jeśli na świecie jest jakaś uczciwość, której prawdopodobnie
nie ma, obecna przemiana powinna zainteresować wielu słuchaczy
nastawionych sceptycznie do jego twórczości. Fatalizm, który dominował
przez ostatnie dekady, ustępuje niejasnej nadziei The Horizon Just
Laughed w poczuciu, że jednak wszystko działa i daje szansę. To
wystarczy za zwycięstwo.
Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Global Net
Komentarze
Prześlij komentarz