Biblioteka pożółkłych liści



Piątka Brytyjczyków z formacji Leaf Library, oferuje bogate i ekspansywne wrażenia słuchowe, pełne dezorientujących melodii, rytmów i wędrujących linii basu. Instrumentacja najnowszego projektu The World Is a Bell [2019], działa jak nieskończenie plastyczny kalejdoskop – rozkwita, wiruje, a potem gwałtownie wygasa niesiona na falach hipnotycznego, nieśpiesznego dream-popu. W rezultacie słuchacz staje się mimowolnym uczestnikiem eterycznej podróży orbitującej wokół meandrujących krajobrazów, napędzanych słowami Johanna Wolfganga von Goethego: "świat jest dzwonem, który wibruje, pęka, nie rozbrzmiewa wyraźnie". 

Cytat niemieckiego poety, w gruncie rzeczy stanowi antytezę dla ogólnej koncepcji płyty – bo z pewnością, nie ma w niej żadnych zakłóceń, a lawina różnorodnych dźwięków The World Is a Bell, wybrzmiewa zadziwiająco precyzyjnie. Umiarkowane tempo i wolno rozwijające się struktury przypominają ambient, albo współczesną muzykę klasyczną. Jeśli do tego dodamy marzycielski głos Kate Gibson – otrzymamy kolejny, przyjemny zwrot akcji. 

Początkowa część utworu In Doors And Out Through Windows, to wspaniały popis ciekawej instrumentacji opartej na nietypowym metrum 7/4. Nagranie jest gładkie, prawie samowystarczalne, ale w swojej specyficznej naturze, nie pozwala na całkowity relaks. Wers "zacznij od nowa pod sierpniowym księżycem", drży w niepewności, gdy ostatnie słowo gaśnie i powraca w zatroskanym powtórzeniu. Naturalne aranżacje nagrań: Hissing Waves, Patience i Larches Eat Moths, ustępują miejsca pierwszoplanowej elektronice. Larches Eat Moths – niczym całun, przykrywa senna partia smyczków i linia migotliwych wokali. 

Studyjny zabieg rozpraszania ścieżek wokalnych dalekim pogłosem, odsłania subtelne bogactwo produkcji. Gitary i instrumenty dęte połyskują, syntezatory pieczołowicie budują nastrój, ale walec elektroniki, może sporadycznie wtrącać śladowe poczucie niepokoju, gdy najmniej się tego spodziewamy. Utwór An Endless, słowami: "dzień unosi popioły ziemi / mrugamy i nas nie ma", zastanawia się nad rzeczami ostatecznymi – czaruje przebojową motoryką i doprowadza nas do rozległej, finałowej kompozycji Paper Boats On Black Ink Lake. Duszpasterska melancholia jesiennego dnia jest tutaj badana pod każdym kątem. Z czasem, kojące tekstury stają się coraz bardziej niepokojące – aż do mrocznego finału, w którym dźwięk ulega całkowitej destrukcji. 

Nieskazitelnie wyprodukowany The World Is a Bell, jest ambitny, okazały, a jednocześnie niezwykle intymny. Przypomina samotny spacer w gęstwinie starego lasu, albo osobistą medytację w ulubionym miejscu. To głęboko izolujące doświadczenie, które w końcowym fragmencie brutalnie sprowadza nas na ziemię, epicką sygnaturą instrumentalnego krachu. 





Ocena: ✪✪✪✪✪✪✪☆☆☆ 7/10
Photo: Michael R. Wood

Komentarze

  1. Ciekawa propozycja na nocną audiencję, chociaż moim zdaniem, w kilku punktach trochę za bardzo przegadana i rozciągnięta w czasie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewierny Tomasz22 listopada, 2019

      ... ale trąbka na początku In Doors And Out Through Windows, naprawdę mile zaskakuje!

      Usuń

Prześlij komentarz