Wdzięczność, siła i zakłopotanie



Co robisz, gdy to, co potrafisz najlepiej, staje się mniej atutem, a bardziej kulą u nogi? Bomba zegarowa Idles została zdetonowana, a za nią kryje się pytanie, czy pozorny stan bezczynności wpisany w nazwę zespołu ma jeszcze ręce i nogi. Kiedy trzeci album Ultra Mono [2020] zebrał mieszane recenzje, stało się oczywiste, że jasno zdefiniowane postpunkowe harce Brytyjczyków powoli zatracają pierwotny impet. Na płycie Crawler [2021], muzycy zaczęli stawiać nieśmiałe kroki wychodzące poza własną strefą komfortu. TANGK [2024] odważnie przesuwa zakreślone granice jeszcze dalej i na nowo definiuje oczekiwania co do tego, czy zaktualizowane brzmienie Idles przyciągnie słuchaczy na dobre i na złe.












Intensywność i szczerość połączona z radością, wściekłością lub smutkiem, które nie mogą się zatrzymać choćby na sekundę, wciąż pozostają na swoim miejscu. Na TANGK gonitwa emocji jest jeszcze większa, ale karkołomne tempo, w którym zawsze funkcjonował Idles, skręca teraz na bardziej rozwodnione terytoria. Ślady gardłowego skowytu Joe Talbota okupującego starsze nagrania, pojawiają się jeszcze w utworach Gift HorseHall and Oates, ale tutaj pozostają w bardziej spokojnym rejestrze zmieniającym krzyk w coś, co przypomina prawdziwy śpiew. Co więcej, nie tylko ogólne tempo uległo spowolnieniu, ale również sposób, w jaki Idles buduje dramaturgię. Podczas gdy napastliwa sekcja rytmiczna zawsze była kluczowym elementem ich brzmienia, teraz często dotyka popowych kluczy. To nasz album wdzięczności i siły. Wszystko jest miłością – wyjaśnia frontman zespołu. Jednak nie powinniśmy się obawiać, że Talbot i spółka stali się zbyt łagodni. To jest trudna, mało romantyczna koncepcja miłości widziana przez pryzmat udręki codziennego życia. Społeczny niepokój wielokrotnie portretowany przez Idles jest nadal obecny, ale teraz przybrał bardziej desperacki ton, sarkastycznie zilustrowany poniższym teledyskiem:


Nigel Godrich i Kenny Beats w pocie czoła pracowali nad nowym materiałem brytyjskich punkowców wspólnie z ich gitarzystą Markiem Bowenem, jednak nie otworzyło to zbyt wielu nowych możliwości, a rezultatem jest album, który w dużych fragmentach wydaje się być stylistyczną pomyłką. Rzecz jasna, TANGK można zawsze rozpatrywać w kategoriach cynicznej zabawy Idles ze swoimi najbardziej wiernymi fanami, ale dążąc do odejścia od brudnego hałaśliwego punka, na którym zbudowali swoją popularność, jednocześnie spacyfikowali jedną z najbardziej charakterystycznych cech zespołu i zastąpili ją ... wieloma sprzecznościami. Wprawdzie zapędy w kierunku dance-punka zazwyczaj się sprawdzają – nawet jeśli są spóźnione o kilka lat, ale poleganie na ckliwych balladach kończy się już ze szkodą dla całej koncepcji albumu. Przykładem jest pozornie intrygujący Grace, wykorzystujący teledysk Coldplay – Yellow. Idles uzyskali zgodę Chrisa Martina na wykorzystanie jego wizerunku i za pomocą sztucznej inteligencji zsynchronizowali obraz nagrania ze swoją muzyką tak, że możemy zobaczyć wokalistę Coldplay ze sprytnie podmienioną mimiką i głosem śpiewającego balladę Idles. Niewątpliwie ciekawy zabieg, ale wątłej linii melodycznej utworu raczej nie zamaskuje. 

TANGK ma pewien sens w zamyśle. Idles właśnie osiągnęli punkt krytyczny i w znacznym stopniu zmienili stylistykę, która nadal pozostaje zadziorna i żywa. Oczywiście trudno jest wydawać kolejne płyty z punkowym hałasem wciąż brzmiące kreatywnie i świeżo. Muzycy są w pełni świadomi, że cofanie się nie jest właściwą opcją, niemniej jednak nowy album Idles, w wielu punktach wydaje się być zamglonym drogowskazem, kierującym słuchacza w artystyczne ślepe uliczki.



Partizan Records, 2024
Foto: Stewart Baxter

Komentarze

  1. Niewierny Tomasz20 lutego, 2024

    Oj, tam! Najważniejsze, że firmowy "wkurw" Idles pozostał na swoim miejscu, bo właśnie za to ich twórczość szanuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. < kantor wymiany >21 lutego, 2024

    Co do klipu GIFT HORSE. Biorąc pod uwagę, że pracuję 5 dni w tygodniu po 12 godzin, w najbliższą niedzielę handlową chyba wyskoczę do Biedry tylko po to, żeby wreszcie coś poczuć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję w sobotę wybrać dowolną galerię. Zapewniam, że ekscytujących wrażeń na pewno nie zabraknie.

      Usuń

Prześlij komentarz