Przejdź do głównej zawartości

Zaktualizowana interpretacja narastającego chaosu


Darkside – nowojorski duet Nicolása Jaara i Dave’a Harringtona, znany ze swojego hipnotycznego połączenia muzyki elektronicznej, rocka psychodelicznego i ambientu, przypomina się nowym wydawnictwem Nothing [2025]. W przeciwieństwie do swoich poprzednich produkcji charakteryzujących się długimi powoli narastającymi kompozycjami aktualny projekt – choć nadal pełen niepokoju i eksperymentalnych brzmień, wydaje się być bardziej skondensowany. Nowy członek zespołu, eksperymentujący perkusista Tlacael Esparza zauważalnie wzbogacił paletę brzmieniową nagrań, ale esencja Darkside pozostała niezmienna: to wciąż muzyka, która rezonuje z lękami współczesnego świata, pozostając mrocznym transowym doświadczeniem. 

Już otwierający album utwór SLAU wyznacza ton całego wydawnictwa – powolny, dubowy, głęboko pulsujący rytm, zbliżony bardziej do brzmienia reggae niż klasycznie rozumianej psychodelii. To subtelne odejście od wcześniejszego brzmienia, ale nie radykalna zmiana. Album rozwija się w skrajnie różnych kierunkach – od pastoralnych, niemal folkowych aranżacji w Are You Tired? (Keep On Singing) aż po zniekształcone, intensywnie funkowe S.N.C., wyraźnie czerpiące z wczesnej estetyki Steviego Wondera. Hell Suite (Part 1 i 2) stanowią emocjonalny kręgosłup płyty. Kiedy Nicolás Jaar intonuje: żyjemy w piekle, jego spokojny baryton unosi się nad narkotycznym walcem kompozycji, niczym muzyczny manifest zbiorowego lęku definiującego współczesność. Spójrz za okno – artysta dodaje w drugiej części nagrania. Rzeczywistość poza granicami dźwięku jest przerażająca, a muzyczna interpretacja tego stanu rzeczy zdaje się idealnie odzwierciedlać to odczucie.


Produkcja Nothing stoi na najwyższym poziomie – Jaar i Harrington odważnie eksperymentują z teksturami dźwiękowymi, ale nowością jest wykorzystanie Sensory Percussion, technologii opracowanej przez Esparzę, która pozwala na przekształcanie perkusji w narzędzie do samplowania. Dzięki temu kompozycje nabierają głębi, a zarazem organicznego charakteru, jednocześnie pozostając w sferze mrocznej, elektronicznej melancholii. Jednak najbardziej zniekształconym elementem toru akustycznego jest głos Jaara – wielokrotnie deformowany, rozbijany na fragmenty, a potem składany na nowo. Czasami przypomina to chaotyczny jazgot, jak w utworze Graucha Marx, gdzie muzyk desperacko przetwarza wers: planowy zjazd!, ale już oczko niżej w American References jego słowa: Jeśli to nie działa, nie mów mi, że działa, wybrzmiewają jak mantra zajechanego scrollingiem społeczeństwa.

Choć tytuł płyty może sugerować nihilistyczne podejście, Nothing nie jest pozbawiony emocji czy głębszego znaczenia. To nie jest muzyka o pustce – to muzyka o świecie balansującym na krawędzi, lub jeśli wolisz zaktualizowana interpretacja narastającego chaosu. Darkside nie przynosi łatwych odpowiedzi, ale daje przestrzeń do refleksji i zanurza słuchacza w dźwiękowej rzeczywistości, która chociaż mroczna, tętni ludzkim życiem usiłującym wydostać się z piekła, jakie sami sobie stworzyliśmy.


Pochodząca z Montrealu Marie Davidson od lat zajmuje wyjątkowe miejsce w świecie muzyki elektronicznej, tworząc dźwiękowe pejzaże, które są zarówno taneczne, jak i intelektualnie prowokujące. Jej album Working Class Woman [2018] eksplorował temat pracy, alienacji i tożsamości w świecie drapieżnego kapitalizmu, oferując zimny industrialny groove na granicy techno, cyberpunku i EBM. Na nowej płycie City of Clowns [2025] Davidson sięga po jeszcze bardziej zaangażowany pomysł, czerpiąc inspirację z książki The Age of Surveillance Capitalism autorstwa Shoshany Zuboff. Efektem jest płyta, której brzmienie nabiera agresywnego, twardego, sarkastycznego tonu, będąc przenikliwym komentarzem na temat współczesnej technologii, inwigilacji oraz utraty prywatności. 

Jednym z kluczowych pytań, jakie nasuwa City of Clowns jest paradoks samego gatunku. Techno od zawsze było muzyką przyszłości – zarówno w sensie brzmieniowym, jak i ideowym. To muzyka, która narodziła się z fascynacji nowoczesnością, technologią i możliwościami dźwiękowymi, jakie daje postęp. Tymczasem Davidson stawia techno w zupełnie nowym kontekście – zamiast wyrażać optymizm wobec przyszłości, jej album jest ostrzeżeniem przed bezrefleksyjnym podporządkowaniem się cyfrowej kontroli.


Nie jest przypadkiem, że City of Clowns ukazuje się właśnie teraz, gdy coraz więcej artystów zaczyna otwarcie mówić o zagrożeniach płynących z dominacji technologii. Liz Pelly w głośnej książce Mood Machine analizuje wpływ Spotify na przemysł muzyczny, a Shoshany Zuboff uzmysławia, jak szybko muzyka elektroniczna stała się jednym z pierwszych pól testowych dla algorytmicznej manipulacji – od personalizowanych playlist po agresywną datafikację zachowań słuchaczy. Davidson wchodzi w ten dialog w sposób najbardziej bezpośredni – podważa samą ideę muzyki elektronicznej jako narzędzia postępu, sugerując, że również i ona może służyć zniewoleniu, będąc czymś w rodzaju rozdartego tańca na ruinach idealistycznej utopii.

City of Clowns hipnotyzuje i jednocześnie niepokoi. Jest bezpośredni, zadziornie rytmiczny, brutalny, ironiczny i na swój sposób przerażająco trafny w diagnozie współczesnego świata. Davidson pokazuje, że muzyka taneczna może być czymś więcej niż tylko hedonistycznym skokiem w zapomnienie, ale czy jej prowokacyjne antytechno nie jest sprzecznością samą w sobie?  Może. Ale właśnie w tej rozbieżnej arytmii tkwi geniusz kanadyjskiej twórczyni. Bo w końcu, jeśli już jesteśmy karykaturalnym odzwierciedleniem cyfrowego zniewolenia, to chociaż niech będzie nam do rytmu – przynajmniej na parkiecie.

 


DarksideNothing, Matador 2025
Marie DavidsonCity of Clowns, Deewee & Because Music 2025
Foto: Jonathan Lin

Komentarze

  1. Powiedziałbym, że ostatnio rzadko się zdarza, aby odcienie muzyki rockowej były bardziej artystyczne niż to, co robią Nicolas Jaar, David Harrington i Tlacael Esparza. "Nothing" w swojej złożoności jest dość niezwykły. Połączenie gatunków i stylów, które z jednej strony wspaniale się uzupełniają, a z drugiej kontrastują. Wyjątkowo dobrze przepracowany, wartościowy album.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chylę czoła nad jakością produkcji Darkside, do tego zbieżna tematyka obydwu płyt, która w ostatnich latach chyba wszystkim świadomie myślącym mocno zalega na sercu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewierny Tomasz11 marca

    Moim skromnym zdaniem najlepszy jak dotąd album Darkside. Świetna robota!

    OdpowiedzUsuń
  4. STRADIVARIUS12 marca

    Nie lekceważyłbym przesłania stojącego za City of Clowns. Mam nadzieję, że ironiczne teksty wspomagane irytująco tępymi rytmami Davidson z całą mocą uderzą w miłośników weekendowego clubbingu. Może tych kilka kawałków uświadomi młodemu pokoleniu, jak omamieni technologicznymi błyskotkami szybko zostali spacyfikowani i sprowadzeni do parteru.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz