Jenny Hval – Iris Silver Mist [2025], nie jest tylko nową kolekcją utworów – to multisensoryczne doświadczenie, w którym dźwięk, zapach, dotyk i wspomnienia stapiają się w jeden, niemal cielesny monolit. Norweska artystka znana z budowania lirycznej głębi, performatywnego podejścia do muzyki i bezkompromisowej oryginalności, skupia się tym razem na zapachu jako medium pamięci i ekspresji artystycznej. Tytuł płyty pochodzi od ekscentrycznego zapachu autorstwa francuskiego perfumiarza Maurice’a Roucela, ale Iris Silver Mist zdaje się być deklaracją intencji: stworzyć muzykę, która będzie działać podobnie jak zapach. Dla Jenny Hval zapachy otwierają bramy osobistych wspomnień. Bezbłędnie przywołują chwile i miejsca: zapach kurzu na studyjnym mikrofonie, koncert w zadymionej papierosami sali widowiskowej, szczególną woń okładek używanych winyli w sklepie z płytami – wszystko to stapia się w opowieść o muzyce jako fizycznym doświadczeniu.
Iris Silver Mist jest zapisem badań nad percepcją. Album z równą siłą przemawia do uszu, jak i do nosa. Hval nie tylko śpiewa o zapachach, ale także konstruuje dźwiękowy pejzaż wywołujący złudzenie obcowania z realnymi przedmiotami i przestrzeniami. Znajdziemy tu nagrania terenowe: kroki po żwirowej ścieżce, skrzypienie drzwi, szelest materiałów – wszystko po to, by zatopić słuchacza w świecie, gdzie granica między dźwiękiem a rzeczywistym otoczeniem zlewa się w jeden motyw. Utwory takie jak The Artist is Absent czy The Gift ukazują dźwiękowy pejzaż jako przestrzeń widmową, rozebraną, niemal opustoszałą, nawiązującą do post pandemicznej kondycji współczesnej sceny muzycznej i coraz większego wpływu wielkich technologicznych korporacji. W All Night Long artystka bezpośrednio wyraża swoją frustrację technologią i jej dehumanizującym wpływem na proces twórczy śpiewając: Oprogramowanie pyta: ten dźwięk czy tamten, Oprogramowanie pyta: kwantyfikować? Oprogramowanie nie pyta, skąd jestem.
Hval czasami traktuje muzykę jako przestrzeń spotkania żywych z duchami – nie tylko w aspekcie metaforycznym, ale realnym i osobistym, gdzie głosy przeszłości wciąż mają wiele do powiedzenia. Duchowość Iris Silver Mist nie jest religijna, lecz somatyczna – zakorzeniona w ciele, w skórze, w oddechu, zapachu. To refleksja nad ludzką fizycznością – przypomnienie, że jesteśmy autentyczni, zmysłowi i wrażliwi. Utwór instrumentalny finalizujący płytę I Want The End To Sound Like This, brzmi jak głos odrębnego bytu zamkniętego w maszynie. Podczas gdy syntezatory i komputerowe oprogramowanie przejmują kontrolę nad albumem, Jenny Hval opuszcza scenę, ale – jak sama mówi: muzyczna twórczość to dar, który ma szanse przetrwać wbrew logice kapitalizmu i technologicznej przemocy. Brzmi to jak osobisty akt sprzeciwu, intymny i polityczny zarazem.
4AD, 2025
Foto: Ida Fiskaa
Album może nie w pełni doskonały, ale na pewno wciągający, wyrafinowany w odbiorze, z kolekcją solidnych utworów lśniących w ciemności, wyraźnie pasujący do współczesnego oblicza wytwórni 4AD.
OdpowiedzUsuńPrzyzwyczaiłam się do muzyki Hval, w której dźwięk był cięższy, ciemniejszy, znacznie mniej skoncentrowany na strukturze piosenek. Pierwsza minuta "To be a rose" do pewnego stopnia przypomina mi ten okres. Z drugiej strony trudno nie zauważyć utworu "Lay Down" rzucającego swój urok chwytliwą melodią i dziwnie niepokojącym tekstem aż do ostatniego wersu: "Down in the deep where your love comes from / Lay down / Down in the deep until you feel like all is gone", po którym wręcz fizycznie czujemy, że wszystko, co złe nagle zniknęło. Moim zdaniem to najlepsza rzecz, jaką Hval zrobiła do tej pory :)
OdpowiedzUsuńW Lay Down podoba mi się brzmienie i moment wejścia perkusji - jakby otwierała bramę do zupełnie innego świata. Nawiasem mówiąc, rzetelna produkcja Iris Silver Mist w wielu miejscach budzi mój podziw.
OdpowiedzUsuńMój również
Usuń