Album otwiera kompozycja Calling Ghostly Nations. Spowijająca mgła syntezatorów Gabriela Lamberta i Sheenah Ko stanowi tło, na którym Olga Goreas wyłania się niczym zjawa z innego świata. To najbardziej przygnębiające otwarcie, jakie The Besnard Lakes zaserwowali od czasów Disaster. Brzmi jak ścieżka dźwiękowa rozpaczy – tak potężna, że Calling Ghostly Nations równie dobrze sprawdziłby się jako utwór zamykający płytę. Melodie Jacke Laska promieniują nowym światłem, podczas gdy zespół rusza z impetem, by przypomnieć, że po dwudziestu latach na montrealskiej scenie wciąż pozostają w skupionej, transcendentalnej formie. To napięcie udaje się utrzymać w Chemin de la Baie, gdzie echo i pogłos pracują jak meteorologiczna mapa – burza zbliża się powoli, a każdy takt to kolejna warstwa niskiego ciśnienia. Dialog Laska i Goreas splata się w majestatyczny chór, a pozostali muzycy świadomie zagłębiają się w mrok.
Chwilę później następuje rozprężenie: In Hollywood kołysze się w słońcu, lekko przymglone i rozedrgane, prowadzone zawikłanym gitarowym motywem Lamberta i spiralnymi syntezatorami Ko. W środku Lasek pozwala sobie na cień melodii z wyraźnym oddechem romantyzmu – te nuty nasycają atmosferę utworu życiem, jakby powietrze pęczniało od tlenu. Wrażenie odprężenia podtrzymuje Pontiac Spirits. Z kolei Battle Lines odwraca wzrok ku ruinom: floydowska wrażliwość, wymiana komunikatów między zagubionymi duszami, patos bez patyny kiczu. Utwór jest dobrym przykładem jak The Besnard Lakes potrafią zarządzać emocjami i jak świadomie rezygnują z kulminacyjnych fajerwerków, gdy nie służą one przekazowi. And The Clouds are Casting Shadows from the Sunlight oraz Give Us Hope Our Dominion rozciągają horyzont, by pomieścić zbiorowe lęki – erozję wspólnoty, nieufność, polityczne napięcie tła. Ten pesymizm nie jest pozą; to raczej próba uczciwej inwentaryzacji, w której mocne słowa i abstrakcyjne zjawiska odbijają się echem w codziennych drżeniach o jutro. Dlatego Carried it All Around, jeden z najważniejszych utworów płyty działa tak mocno: nie mówi o katastrofie, tylko o nerwowych tikach roznoszących się po całym ciele. Muzyka staje się tu formą oporu: przed utratą, przed rozproszeniem, przed przeciekającym między palcami sensem. Zespół nie moralizuje ani nie krzyczy, za to uważnie patrzy. Dlatego to działa: w zgaszonych barwach, w gęstych porywach dźwięku, i w prawie niewidocznych melodiach ujawniają się prawdziwe intencje.
W warstwie wykonawczej płyta jest imponująco spójna, ale nie przymila się do ucha. Gitary Lamberta nie zagarniają przestrzeni, lecz ją odblokowują; syntezatory Ko nie upiększają, tylko regulują przepływ energii; Laing perkusyjnie buduje objętość, a nie tempo; bas Goreas dociąża opowieść – i to on często wyznacza jej serce. Nad tym wszystkim unosi się produkcyjna ręka Laska, który rozumie, że przejrzystość liryczna bywa bardziej druzgocąca niż przester, a chwila ciszy potrafi wbić się w pamięć bardziej, niż nie jeden melodyjny refren.
W kontekście dorobku The Besnard Lakes to album nie tyle przełomowy, ile dojrzały – konsekwentny do granic, a zarazem odważny w rezygnowaniu z dawnych przyzwyczajeń i schematów. Osiem rozległych kompozycji układa się w ciąg emocjonalnych pejzaży. Kilka z nich spokojnie można postawić obok najlepszych momentów w dyskografii zespołu. Jeśli szukamy w muzyce głosu godnego zaufania, The Besnard Lakes znów spełniają obietnicę. Przypominają, że ważne piosenki mogą brzmieć jak szept, a doniosłe manifesty jak oddech. Ta płyta nie próbuje wygrać świata, próbuje go zrozumieć. Może dlatego Kanadyjczycy wciąż są tak blisko nas.
Full Time Hobby, 2025
Foto: Isabel Hobby

Jak na moje ucho tym razem The Besnard Lakes trochę za bardzo rozmyli linie melodyczne, które zawsze były przyciągającym wyróżnikiem ich wcześniejszych płyt. Trudno mi tu znaleźć punkt zaczepienia - coś, co jednoznacznie zachęciłoby mnie do dalszej eksploracji. To już nie to samo, co pamiętne utwory w stylu "Raindrops" czy "Feuds With Guns", które natychmiast zasiedlały pamięć. Trochę szkoda - bo potencjał wciąż mają duży.
OdpowiedzUsuńKilka numerów naprawdę niezłych np: Battle Lines.
OdpowiedzUsuń