Przejdź do głównej zawartości

Gdy cisza, czas i miejsce stają się instrumentami


Odepchnijmy łajbę od pomostu i popłyńmy w mgłę, zobaczymy, co znajdziemy – ta myśl, którą Joe Henry wysłał do Mike’a Reida działa tu jak hasło założycielskie. I rzeczywiście Mike Reid & Joe HenryLife & Time [2025] jest albumem ufności w ciszę, słowo i głos drugiego człowieka. To płyta dwóch odmiennych życiorysów, które niespodziewanie odnajdują wspólny azymut: Reid – niegdyś zapalczywy sportowiec, później natchniony artysta Nashville z tuzinem przebojów numerów jeden, oraz Henry – literacki włóczęga szukający natchnienia na rubieżach muzyki folkowej. Ich przypadkowe spotkanie mogło się skończyć dżentelmeńską wymianą uprzejmości. Zamiast tego przynosi album, który wybiera drogę najtrudniejszą: cichych szeptów i milczących niedopowiedzeń. 

Henry trzyma produkcję w ryzach, pamiętając, że zbyt wiele znaczy nic. Tych dwanaście utworów płynie wolno jak dostojna rzeka. Kotwicą jest ciepły, spatynowany wiekiem baryton Reida, a całość opiera się na fortepianowych balladach, kontrabasie, drobnych akcentach gitar, lub stonowanej orkiestracji. Jest oszczędnie i przejrzyście; żadna sylaba nie zostaje przesłonięta. Mikrofon nie wygładza głosu Reida, nie gasi znaczeń. Czasem z oddali słychać ruch uliczny albo sąsiada wołającego psa, lecz te przypadkowe dźwięki tylko pogłębiają wrażenie, że jesteśmy świadkami uduchowionej sesji. Ta powściągliwość nie jest ozdobnikiem, to konstrukcja nośna. Można odnieść wrażenie, że wszystkie piosenki nie stoją tu na murach, lecz na przerwach między cegłami. 

Obaj muzycy instynktownie dzielili się pracą. Henry – jak mówi Reid, po kilku kubkach mocnej kawy potrafił budzić się w środku nocy i wysyłać kompletne teksty. Reid brał je na spacer po podwórku, by znaleźć dla nich muzyczny dom. Dzieje się ze mną coś bardzo tajemniczego na poziomie emocji, kiedy śpiewam słowa Joe – tłumaczy Reid. Po prostu w nie wierzę i bardziej niż mój umysł, wierzy w nie moje ciało. Ta cielesna pewność siebie ożywia cały album.

 

Henry sypie tekstami jak z notatnika żarliwego poety – bez dosłowności, za to z obrazami, które powracają i krystalizują głębszy sens. To język składający się z aluzji i resztek światła. W utworze Sleeper Car słyszymy słowa: Nasz kielich się przelewa i przyjdzie za to srogo zapłacić. Prosty wers ostrzeżenia zamienia się tu w moralitet o rachunku, który zawsze wystawia nam życie. Minimalizm płyty zazwyczaj działa na jej korzyść, choiaż chwilami ociera się o monotonię. Room, zbudowany z niewiele więcej niż głosu Reida, kontrabasu i klawiszy Patricka Warrena dowodzi, jak hipnotyczna potrafi być ta formuła: Obudziłem się w pokoju / który miał historię do opowiedzenia / jego milczenie było z żelaza / jak uderzenie dzwonu. Gdy jednak asceza wyostrza spojrzenie, efekt bywa druzgocący. W nagraniu Stray Bird, tylko głos i bas niesie dramatyczną opowieść o domach stających w ogniu i mężczyznach zamkniętych w sobie. Z kolei utwór tytułowy pełni rolę emocjonalnego centrum płyty – to cicha medytacja nad śmiertelnością, o której Reid śpiewa z namacalnym drżeniem w głosie. City of Light jest jedną z najprostszych piosenek i być może najbardziej osobistych: Mówię przez sen… i tylko po tobie to poznaję – to wyznanie odsłania miękkie podbrzusze płyty: małżeńskie zaufanie jako najcenniejsza forma wzajemnego przywiązania. Album finalizuje So We May nie tyle kropką, ile wielokropkiem ... słuchacz zostaje na brzegu, patrząc, jak symboliczna łódź wolno znika we mgle.
           
Life & Time nie pretenduje do objawienia, ale osiąga coś równie rzadkiego: spójność formy i treści, w której cisza staje się znaczeniem, a rzemiosło etyką. To album ze wszech miar kompletny, choć nie zawsze olśniewający – dla tych, którzy szukają w piosence cichej rozmowy; dla miłośników poetyckich wersów; dla słuchaczy, którzy wiedzą, że szept bywa potężniejszy od krzyku. A jeśli komuś brakuje tu wszystkiego – ta płyta bezradnie odpowie milczeniem.

Work Song Inc, 2025
Foto: Michael Wilson

Komentarze

  1. Piękny, mądry, refleksyjny utwór na dzisiejszy listopadowy dzień pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  2. < kantor wymiany >01 listopada

    Przemijamy, a czas ma w tym swój udział... lubię kiedy gospodarz przywołuje muzykę niemającą wielkich szans na krzykliwych listach przebojów. W dzisiejszym dniu Life & Time nabiera szczególnej wartości.

    OdpowiedzUsuń
  3. P-a-c-y-f-a02 listopada

    W pierwszych dniach listopada instynktownie szukam cichych nut i na tym blogu zawsze je znajduję :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz