Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2023

To już prawie wszystko w tym roku

Dziękuję za obecność, wsparcie, liczne komentarze i cenną mailową korespondencję. Zbliżające się premiery zapowiadają mocny początek stycznia, ale zanim cykl wydawniczy nabierze rozpędu, musimy uzbroić się w cierpliwość. Okres świątecznego wzmożenia niech osłodzi solowy album Jonny’ego Nasha ,   gitarzysty i członka holenderskiej formacji Gaussian Curve zapraszający moich czytelników do refleksyjnego świata dźwięków. Point Of Entry [2023] może stać się niezastąpionym towarzyszem dla tych fanów, którzy w ostatnich dniach grudnia szukają spokoju i chcą przywołać słoneczne refleksy wiosennych dni.                           Point Of Entry jest kontynuacją ostatnich wypraw Nasha w tradycje ludowe. Utwory gitarzysty nie odbiegają zbyt daleko od ambientowej stylistyki zespołu macierzystego i są połączeniem folkowych inspiracji, elementów jazzu i new age. Muzyk tworzy meandrujące kompozycje oparte głównie na delikatnych dź...

Yoshitsune

Jakiś czas temu postanowiłem zrezygnować z publikowania własnych oraz dostępnych niemalże wszędzie grudniowych podsumowań, ale w poszukiwaniu płyt zagubionych temat śledzę, chociaż od kilku lat daje się zauważyć, że pod nieustannym naporem nowości, część magazynów muzycznych bilans roku omawia już na marginesie bieżących wydarzeń – a tych wciąż nie brakuje.   Tak na dobrą sprawę nie spodziewałem się tej płyty. Yoshitsune [2023] jest kreatywnym rozwinięciem podróży muzycznej, którą kolektyw PoiL Ueda zapoczątkował wiosną ubiegłego roku, łącząc elementy średniowiecznej muzyki japońskiej heikyoku i shōmyō z europejską odmianą avant-rocka. Płyta kontynuuje opowieść zapoczątkowaną poprzednim dziełem, tym razem skupiającą się na burzliwej historii XII-wiecznego dowódcy wojskowego Minamoto no Yoshitsune.   Kolaboracja Junko Uedi – japońskiej wokalistki klasycznej i mistrzyni lutni satsuma biwa z czwórką nieokrzesanych francuskich rockmanów, o których debiucie szerzej pis...

Mogłabym zrobić wszystko

Charlotte Cornfield – piosenkarka i autorka tekstów z Toronto, wydaje płyty od ponad dziesięciu lat, a wiersze pisze dłużej, niż pamięta. Teksty Cornfield wpisują się w ten sam rodzaj uważnej stylistyki, jaką oferują Bob Dylan czy Neil Young, a także współcześni poeci tacy jak: Will Oldham, Courtney Barnett czy Angel Olsen, ale muzycznie Cornfield wyznacza swoje własne terytorium, które artystka nazywa folkowo-rockowym gobelinem utkanym z przenikliwej obserwacji świata zewnętrznego.  Zachody słońca w Phoenix nigdy nie wychodzą z mody – śpiewa Charlotte Cornfield na początku piątego albumu Could Have Done Anything [2023] i nie jest to jedyny zachód słońca, którego jesteśmy świadkami, słuchając twórczości kanadyjskiej autorki piosenek. Ten poetycki aforyzm jest często powracającym składnikiem jej tekstów, który nigdy nie wydaje się ostateczny. Album powstał w miejscowości Hurley w stanie Nowy Jork, we współpracy z Joshem Kaufmanem, producentem płyt Cassandry Jenkins i Anais Mitchel...

Peter

Magia twórczości Petera Gabriela zawładnęła milionami fanów już dawno temu. Oswobadzający Solsbury Hill , potem innowacyjny Games Without Frontiers , uduchowione San Jacinto czy nasycone elektroniką jego przeciwieństwo I Have The Touch – tyle wystarczyło, żeby wielu z nas – w tym i ja, wiernie śledziło każdy gest artysty przez następne cztery dekady. A Gabriel? Niewiele się zmienił. Wciąż jest kreatywny, zaskakujący, progresywny i mający coś ważnego do zakomunikowania swoim niezmiennie charyzmatycznym głosem.   Począwszy od stycznia, mogliśmy oczekiwać premiery nowego utworu w każdą pełnię księżyca. Uzasadnienie tego wyboru było zdecydowane i celowe. Dla Gabriela połączenie z naturą zawsze miało istotne znaczenie. To nie tylko słońce, przyroda czy daleki horyzont, ale również zapatrzenie w niebo rozświetlone blaskiem księżyca, rozumiane jako element ludzkiego doświadczenia widzianego z nieco głębszej duchowej perspektywy. Jasna i ciemna strona człowieczeństwa oraz wzajemne em...