Przejdź do głównej zawartości

Jak zza ściany dowodzić parkietem


Rochelle Jordan błyszczy o zmroku, ale jej najnowszy album Through the Wall [2025] nie wywraca tanecznej formuły do góry nogami. Już od pierwszych taktów płyty słychać, że mamy do czynienia z artystką rozpalającą noc – świadomie władającą napięciem i gestem. Przy stonowanych refleksach i miękkich barwach, Jordan buduje własne brzmienie: selektywne, intymne, z łagodnie odsłoniętą barwą głosu. To trzeci album brytyjsko‑kanadyjskiej piosenkarki i jednocześnie najbardziej zdecydowana deklaracja stylistyczna: średnie tempa, aksamitne tony, rytmiczny puls wyrzeźbiony jakby z jednego bloku, wokal skupiony na precyzji. Kiedy jej rówieśniczki lubią przeginać formę, by brzmieć jak syrena alarmowa, ona trzyma projekt na dystans i wygrywa konsekwencją. Nie ma tu miejsca na popisową erupcję, ale jest powabny żar, który ustawi atmosferę każdej imprezy. 


Przestrzeń Through the Wall wyznacza siedemnaście utworów, ale to nie rozmiar robi wrażenie, tylko dyscyplina. Jordan przenosi ciężar produkcji z "więcej" na "dokładniej". Wybitne chwile? Sweet Sensation udowadnia, że nie trzeba rozbijać skali, by rozpalić temperaturę. Crave wyprodukowany przez chicagowską legendę Terry’ego Huntera, przypomina o korzeniach muzyki klubowej: to ciało i uczucia, ruch i pamięć w jednym. Bite the Bait połyskuje chromem Jimmy’ego Edgara, który manewruje elektroniką tak, by ścieżka wokalu mogła przypominać świeżo nałożony błyszczyk. W utworze I’m Your Muse Jordan zalotnie śpiewa: Powiedz, że mnie kochasz ... powiedz, że za mną szalejesz. Podczas gdy Ladida i Never Enough utrzymują puls w klinicznej czystości, sprężysty On 2 Something zostawia margines na mrugnięcie okiem, drobny flirt, ukradkowy uśmiech akceptacji. 

Najciekawsze jest jednak to, czego tu nie ma – nagłych zmian, nieoczekiwanych zrywów, wysilonych eksperymentów. Jordan świadomie wybiera inną stylistykę: powściągliwość jako strategię uwodzenia, kontrolę jako źródło ciepła. To album zrobiony z pewności – takiej, którą nie musi legitymować głośność. W czasach, gdy presja nowości bywa celem samym w sobie, artystka przypomina, że konsekwencja potrafi być bardziej wywrotowa niż najgłośniejszy skok w bok. Przy tym wszystkim Through the Wall jest mocno osadzony w popowej tradycji. Znajome ślady housu i zmysłowe elementy R&B są wszechobecne. Miłośnicy współczesnych piosenkarek pokroju Jessie Ware, Amber Mark czy Victorii Monét odnajdą tu wspólny język, ale Rochelle Jordan operuje nim bez jawnych zapożyczeń. Jej głos i znajomość sceny pozostaje stałym środkiem ciężkości, niezależnie od tego, jaką topografię wyrysuje produkcja. 

To jedna z tych płyt, które nie muszą być najgłośniejsze, żeby zostać w nogach i głowie. Album działa najlepiej późną nocą, kiedy parkiet przerzedza się do właściwych ludzi. Through the Wall nie próbuje rozbijać ścian; cierpliwie i konsekwentnie przenika przez nie, aż do momentu, gdy stracimy ochotę na powrót z chwilowego zapomnienia.




Rochelle Jordan / EMPIRE, 2025
Foto: materiały prasowe

Komentarze

  1. < kantor wymiany >16 października

    Sprytny pomysł na całkiem przyjemny album czerpiący z najlepszego okresu muzyki house, odnoszący się do miękkich brzmień zapoczątkowanych w Detroit i Chicago w połowie lat 90, czego przykładem są kawałki w stylu: Never Enough, Ladida, Sum, które w tym zestawie najbardziej mi podeszły.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz