Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2023

Ballady do końca oczywiste

Wygląda na to, że członkowie brytyjskiej formacji Blur – Damon Albarn i Graham Coxon w końcu zażegnali wieloletni konflikt, oferując pozostałym muzykom niezbędną przestrzeń twórczą. Ostatni album zespołu The Magic Whip [2015], był zaskakująco solidny, a jego eklektyczne brzmienie pozostawiło wiele otwartych drzwi, jeśli chodzi o to, czego moglibyśmy oczekiwać od Blur. Tak więc spontanicznie wznowiona praca zespołu była pozbawiona jakiejkolwiek presji, wydawała się również dobrym sposobem na utrzymanie ożywionych relacji. W rezultacie kierunek, w jakim zaczął zmierzać The Ballad of Darren [2023], prawdopodobnie był dla zespołu takim samym zaskoczeniem, jak po premierze dla nas. W zasadzie nowy album mógł przybrać dowolną formę stylistyczno-brzmieniową, chociażby ze względu na nowo odkrytą chęć nagrania nowego materiału. Przeważył upływ czasu, średni wiek muzyków i wieloletni bagaż doświadczeń, który praktycznie wszystkie dziesięć nagrań przysposobił w refleksyjną, bardziej dojrzałą t...

Trochę więcej niż nostalgia

Pisanie dobrych piosenek ma coś z malarstwa. Jest wyuczoną formą sztuki, w której trzeba mieć talent, cierpliwość, inwencję, opanować podstawy i technikę. Na papierze wszystko wydaje się proste. Z czasem szkice, kontury, barwy i światło powoli nabierają realnych kształtów, by ostatecznie stać się trójwymiarowym odbiciem naszych wyobrażeń. Metoda pracy pochodzącego z Salt Lake City piosenkarza i autora tekstów, Sama Burtona jest bardzo podobna. Przewiewne utwory artysty stopniowo nabierały formy podczas samotnych wędrówek wiejskimi szlakami północnej Kalifornii. Melodie podpowiadała sielankowa cisza i odgłosy przyrody, podczas gdy refleksyjne teksty tworzyły własną tożsamość podążającą za wyobraźnią przywołującą las, rzekę i nieskończone przestrzenie okalające chatę twórcy próbującego pożegnać młodzieńczą wersją siebie samego.    Dziesięć piosenek Dear Departed [2023] musiało dojrzeć i odkryć własny potencjał, zanim ostatecznie trafiło do rąk producenta Jonathana Wilsona zna...

Wiatrowskaz Jasona

Nie nazywaj tego powrotem. Jason Isbell jest królem Ameryki, odkąd dziesięć lat temu wydał album Southeastern [2013], na nowo definiujący gatunek Americana. Ale problem z utrzymaniem statusu mistrza polega na tym, że wielu artystów resztę swojej kariery spędza na pogoni za utrzymaniem osiągniętych wyżyn, a przecież nic nigdy nie będzie wystarczająco dobre, jeśli mierzy się z doskonałością. Rzecz jasna, po drodze zdarzają się wpadki: nieudane próby zmiany kierunku czy nie do końca przemyślane brzmieniowe transformacje, ale dzięki nowej płycie Jason Isbell and the 400 Unit – Weathervanes [2023], utalentowany muzyk ponownie spełnienia wyśrubowane oczekiwania zbliżające jego twórczość do perfekcji.   W piosenkach Jasona Isbella zawsze dominował silny nurt ciemności. Autorski motyw tekstów poruszających się po mrocznych krawędziach egzystencji jest tym, co zapewniło wysokie notowania Southeastern . W ciągu dekady niewiele się zmieniło. Gitarzysta wciąż płonie żywym ogniem, wydaj...

Dla optymistów jest jeszcze nadzieja

Muzyka soulowa zdaje się być epicentrum wszystkiego. Jazz, blues, rock, pop, folk, z całą pewnością nie byłby sobą, gdyby pozbawić wymienione gatunki soulowego spoiwa. Funk czy hip-hop też potrzebował tego wyjątkowego brzmienia, aby stać się bijącym sercem współczesnej popkultury. Czy znajdzie się śmiałek, który podważy unikalną zawartość katalogu wytwórni Motown ? Jest powód, dla którego wszyscy: od The Beatles, Roots po Beyonce, od Davida Bowiego do Kanye Westa nagrali utwory z muzyką nawiązującą do soulowych korzeni. Nie ma więc cienia przesady w stwierdzeniu, że soul znajduje się w centrum muzycznego wszechświata. Jest świętym Gralem, szczytem góry i chwilą absolutnej doskonałości.  Kiedy dowiadujesz się, że nowy album ANOHNI and the Johnsons – My Back Was a Bridge For You to Cross [2023] jest albumem soulowym, trudno nie mieć nadziei. Gdy później zobaczysz okładkę – archiwalny portret Marshy P. Johnson, aktywistki LGBT zestawiony z tytułem płyty, łatwo się domyślisz, w jaki...

Pełzająca neutronowa otchłań

Cała zabawa z Yawning Abyss [2023] polega na tym, że album skrada się do słuchacza zupełnie niepostrzeżenie. Jego poprzednik Mr Dynamite [2018] wykazywał oznaki nie do końca spełnionej obietnicy. Pięć lat później supergrupa Creep Show składająca się z Johna Granta, Stephena Mallindera z Cabaret Voltaire oraz Phila Wintera i Bena "Benge" Edwardsa z Wrangler, ukradkiem usiłuje przełamać barierę naszej wrażliwości, a kiedy osiągnie swój cel, muzyka zespołu zaczyna działać. Im więcej przesłuchań, tym bardziej przylegamy do zimnej atmosfery projektu, dostrzegając w nim detale, ukryty potencjał oraz rozproszone cząstki ludzkich emocji. Zamiłowanie grupy do kanciastego brzmienia syntezatorów Roland i Moog, a także robotyczna manipulacja głosami Johna Granta i Stephena Mallindera, przekierowuje nas w stronę eksperymentalnego electropopu przypominającego wczesne nagrania Kraftwerk, ale kieruje też szereg uzasadnionych pytań o wykorzystanie sztucznej inteligencji w aranżacji niektó...