To, co dzieje się na płycie amerykańskiej hardcore’owej formacji Deadguy – zdaje się być czymś więcej niż tylko powrotem po trzydziestu latach milczenia. To nie nostalgiczny reunion, ani próba odcięcia kuponów od kultowego statusu. To brutalna kontynuacja zakreślająca szeroki łuk, od podziemnego chaosu ich debiutu Fixation on a Co-Worker [1995] – do świata pogrążonego w kryzysie egzystencjalnym, społecznym i politycznym Near-Death Travel Services [2025], gdzie już nic nie ma sensu, a wszystko wokół osiąga temperaturę wrzenia. Gdy w połowie lat 90 zapaleni rockmani z New Jersey nagrali Fixation on a Co-Worker , świat ekstremalnych brzmień nie był jeszcze gotowy na tak wysoki poziom niepokoju, rozchwiania i szczerości. Zespół rozpadł się, zanim płyta zdążyła zatoczyć szersze kręgi. Ale jej wpływ – niczym radioaktywny opad, zainfekował całe pokolenia muzyków: od Converge po Dillinger Escape Plan. I nagle, trzy dekady później, coś ich znowu połączyło. Deadguy wrócili, ale nie z s...
o muzyce z kulturą