Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2025

Usługi turystyczne bliskie śmierci

To, co dzieje się na płycie amerykańskiej hardcore’owej formacji Deadguy – zdaje się być czymś więcej niż tylko powrotem po trzydziestu latach milczenia. To nie nostalgiczny reunion, ani próba odcięcia kuponów od kultowego statusu. To brutalna kontynuacja zakreślająca szeroki łuk, od podziemnego chaosu ich debiutu Fixation on a Co-Worker [1995] – do świata pogrążonego w kryzysie egzystencjalnym, społecznym i politycznym Near-Death Travel Services [2025], gdzie już nic nie ma sensu, a wszystko wokół osiąga temperaturę wrzenia. Gdy w połowie lat 90 zapaleni rockmani z New Jersey nagrali Fixation on a Co-Worker , świat ekstremalnych brzmień nie był jeszcze gotowy na tak wysoki poziom niepokoju, rozchwiania i szczerości. Zespół rozpadł się, zanim płyta zdążyła zatoczyć szersze kręgi. Ale jej wpływ – niczym radioaktywny opad, zainfekował całe pokolenia muzyków: od Converge po Dillinger Escape Plan.  I nagle, trzy dekady później, coś ich znowu połączyło. Deadguy wrócili, ale nie z s...

Umrzeć, by obudzić się ze snu

Najnowsze wydawnictwo  MF Tomlinsona – Die To Wake Up From A Dream [2025] jest dziełem o wyjątkowym rozmachu, które potwierdza status artysty jako jednej z najbardziej oryginalnych i niezależnych postaci współczesnej sceny artrockowej. Australijski trubadur osiadły w Londynie, konsekwentnie rozwija swoją dźwiękową tożsamość, a jego trzecia płyta stanowi zarówno kontynuację, jak i ewolucję wcześniejszych dokonań – chociażby chwalonego We Are Still Wild Horses [2023]. Jednak tym razem lekkość formy i free-jazzowa swoboda ustępują miejsca wewnętrznemu przebudzeniu, głębokiej introspekcji i sonicznej ekstrawagancji.  Die To Wake Up From A Dream  przepełniony jest poszukiwaniami – zarówno brzmieniowymi, jak i duchowymi. Tomlinson eksploruje głębiny własnej psychiki, kreując przestrzeń, w której sny, lęki, wspomnienia oraz społeczno-polityczne niepokoje mieszają się ze sobą w jednym surrealistycznym kontinuum. Tytuł płyty sugeruje próbę wyrwania się z ostatniej fazy drzemki, c...

To, co kiedyś było nasze na zawsze

W świecie ambientowych form bardzo łatwo zagubić się w tle lub popaść w stylistyczną powtarzalność. Jonny Nash – holenderski gitarzysta i kompozytor od lat zdaje się poruszać na osobnej orbicie – z dala od hałasu i wyśrubowanych oczekiwań. Jego najnowszy album Once Was Ours Forever [2025] wydany nakładem własnej wytwórni, nie stara się niczego udowadniać. Jest zbudowany ze światła rzeczy kiedyś bliskich. Nie dąży do efektu – zmierza ku prawdzie drobnych gestów. Działa jak schronienie lub cichy akt miłości. Nash nigdy nie wpisał się w dominującą narrację ambientu owładniętego zaawansowaną elektroniką. Począwszy od występu na Biennale Sztuki w Wenecji w 2017 roku, było jasne, że jego dźwiękowa wrażliwość przemawia innym językiem. Zamiast laboratoryjnej perfekcji i cyfrowego chłodu, muzyk instynktownie wybierał brzmienia rozmyte, analogowe, pełne znaczeń i powietrza, przez które przenika światło dawnych chwil. Once Was Ours Forever kontynuuje tę ścieżkę z niespotykaną konsekwencją. T...

O nie rywalizację tu chodzi

Sam Fender od samego początku kariery zręcznie balansował między przenikliwym komentarzem społecznym a intymną analizą osobistych przeżyć umocowanych w otaczającej go rzeczywistości. Przełomowy album uzdolnionego Brytyjczyka Seventeen Going Under [2021], o którym pisałem tutaj , przybrał głęboko introspektywny charakter, ukazując burzliwe życie nastolatka dokonującego wiwisekcji Geordie – angielskiego, zapadłego ekonomicznie miasteczka, z którego muzyk pochodzi. Zbiór jedenastu mocnych, realistycznych piosenek sygnalizował, że wschodzący artysta potrafi pisać teksty natychmiast zapadające w pamięć – boleśnie szczere, a jednocześnie muzycznie chwytliwe. Najnowsze wydawnictwo Sam Fender – People Watching [2025] zmierza w podobnym kierunku, dodając kolejne warstwy: jeszcze bardziej dojrzałe, bardziej osobiste i wysmakowane muzycznie.  Już sam utwór tytułowy People Watching stał się klasykiem w dniu premiery – zaraźliwie chwytliwy, taneczny, a jednocześnie przeszywająco smutny. To...

Dźwiękowe rytuały ciszy

Thor Harris stał się legendą dzięki swojej pracy jako multiinstrumentalista u boku takich artystów jak: Swans, Shearwater, Bill Callahan, Devendra Banhart czy Shahzad Ismaily. Krewki Amerykanin jest swego rodzaju człowiekiem renesansu – złotą rączką, mistrzem stolarki budowlanej, malarzem, rzeźbiarzem, specem od domowej hydrauliki, a także zdecydowanym orędownikiem zdrowia psychicznego, aktywnie działającym w mediach społecznościowych. Jego formacja Thor & Friends wyraża potrzebę oderwania się od rockowego dziedzictwa. Harris od samego początku założył, że nie będzie tu miejsca na bas, gitarę, perkusję czy popkulturowy hałas. Poszukując nowego języka muzycznego – cichego, organicznego, niemal rytualnego, skoncentrował się na marimbie podarowanej przez producenta Johna Congletona. To właśnie ten instrument stał się sercem projektu Thor & Friends – Heathen Spirituals [2025], nadając płycie skupioną jakość i uduchowiony puls.  Heathen Spirituals to trzy rozbudowane ko...

Wszechświat się tobą zaopiekuje

Od początku istnienia muzyka elektroniczna budziła pewien niedosyt. W pierwszych trzech dziesięcioleciach jej szybkiego rozwoju wydawało się, że dla twórców nie istnieją żadne granice. Po raz pierwszy w historii dźwięk był całkowicie wyzwolony z fizycznych ograniczeń, a muzyka mogła rodzić się bez stylistycznych obciążeń – wolna od kulturowego dziedzictwa. W początkowych latach pionierzy elektroniki komponowali osobliwe, surrealistyczne symfonie amorficznych dźwięków, które zdawały się czerpać więcej z chaosu Wielkiego Wybuchu niż z archaicznych obrzędów, czy wielowiekowych tradycji muzycznych. Rozczarowujące okazało się sprowadzenie tej obiecującej przestrzeni do zestawu przewidywalnych schematów. W ostatnich dwóch dekadach ta nieokiełznana wyobraźnia i bezkresne ambicje zauważalnie skarlały, w większości przypadków zmieniając się w powtarzalne, syntetyczne, popowe produkcje. Rzecz jasna, wiele z tej muzyki jest jakościowo znakomite – nawet rewolucyjne, jednak trudno nie odczuwać ...