Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2019

Krajobraz zawsze wpływał na moją wyobraźnię

... i sposób, w jaki słyszę muzykę – mówi Joan Shelley , gitarzystka i autorka piosenek folkowych z Kentucky. Jej ósmy album Like The River Loves The Sea [2019], to staranna, dwunastościeżkowa ekspedycja do świata natury i miłości, widziana z perspektywy upływającego czasu i zmieniających się czterech pór roku. Unikając duszpasterskich rekolekcji, Joan Shelley podąża akustycznym tropem współczesnych piewców gatunku, przemycając wszechstronne umiejętności w aranżacyjnych detalach, lirycznych teksturach i zrelaksowanej, czytelnej barwie głosu.  W ciągu kilku ostatnich lat wokalistka wielokrotnie poddawała swoją muzykę przebudowie. Bardziej hałaśliwy, postrockowy album Electric Ursa [2014], sygnalizował modernistyczny zwrot ożywiony elektrycznymi gitarami i mocniejszym pulsem bębnów. Kolejne wydawnictwa dodawały do nagrań nowe, zaskakujące elementy a przedostatni projekt Joan Shelley z 2017 roku, zasilił Jeff Tweedy, w podwójnej roli gitarzysty i producenta. Na Li...

Po jasnej stronie mocy

W różnym stopniu niepewność, a nawet strach zaciemniały muzykę Jenny Hval . Doprowadziło to do powstania kilku osobliwych wydawnictw. Album Innocence Kinky [2013], był przenikliwą wiwisekcją otaczającej nas rzeczywistości, z kolei nawiedzony Blood Bitch [2016], zdominowały rozmyślania o śmierci i jej nieodwracalnych konsekwencjach. Norweżka wydawała się osobowością zakorzenioną w mrocznych zakamarkach naszej zbiorowej psychiki, znajdującą inspiracje w najciemniejszych zakątkach jej umysłu. Nowy album Jenny Hval  –  The Practice of Love [2019], kieruje snop światła na uczucia i emocje otwierające się na piękno, które wcześniej, artystka wolała oglądać z dalekiej perspektywy.  The Practice of Love , to przede wszystkim błyskotliwa zabawa konwencją, inspirujący powrót do łagodnego elektro-popu z początku lat 90. Album jest czytelny, bardziej przystępny, wręcz wywrotowy w swojej delikatności. W warstwie lirycznej utwory obserwują rzeczy z góry, manifestują...

Amadjar

Tinariwen nie musi tworzyć mitologii dla siebie, ani o sobie. Historia tego zachodnioafrykańskiego zespołu koczowniczych Tuaregów z Mali, sięga 1979 roku i obejmuje wygnanie, gwałtowne konflikty polityczne, ale również przywiązanie do własnej tradycji. Pomimo tego, jak bardzo zasługują na to, by móc spocząć na laurach, nadal kultywują swoją obyczajowość, umniejszając status gwiazdy afrykańskiego bluesa z żarliwą uczciwością, której brakuje wielu luminarzom zachodniej popkultury. Muzyka Tinariwen, w początkowym okresie powstawała na terytorium Mali, dopóki członkowie grupy nie zostali zaatakowani przez islamskich fanatyków religijnych, którzy uznali ich poczynania za świętokradztwo. Po tragicznych dla zespołu wydarzeniach zespół musiał opuścić swoją ziemię i kontynuować działalność artystyczną na obczyźnie. Po latach wygnania Tinariwen wraca do Afryki Zachodniej. Album Amadjar [2019], powstał w trakcie dwutygodniowej sesji pod namiotem rozbitym na pustyni pod Nawakszutem w Maure...

Modularny świat Josepha Fraioli

Niezwykle trudno skupić się na tworzeniu muzyki elektronicznej, żyjąc w stanie emocjonalnej pustki po odejściu ukochanej osoby. Wielowarstwowe bogactwo form elektronicznych wymaga precyzji, skrupulatności, dbałości o najmniejsze szczegóły. Proces twórczy jest obciążający i wydaje się być bardziej skomplikowany, niż artykułowanie żalu wyrażonego za pomocą trzech akordów gitary akustycznej. Dla Josepha Fraioli  – nowojorskiego luminarza techno i entuzjasty maszyn modularnych nagrywającego pod pseudonimem Datach'i , najnowszy album Bones [2019] jest osobistą formą autoterapii. Odzwierciedla trudny okres w życiu artysty, w którym zmagał się z kwestiami ostatecznymi i ich znaczeniem dla ludzi, którzy doznali uczucia straty.  Jak można się spodziewać, w dwanaście utworów Bones  wpleciona jest rozmyślna nić, która nieustannie zastanawia się nad nieodwracalnym końcem podróży i tym, jaki to ma wpływ na świat zewnętrzny. Pełna nieodgadnionych zawiłości praca z segmentami ...

Miękkie lądowanie

Żyjemy w bardzo rozedrganych czasach, jakby świat nagle wpadł pod noże miksera. Całe spektrum polityczne tonie w oparach absurdu, współczesna popkultura to balet problematycznych oburzeń i do tego jeszcze niepewny klimat, który zapowiada katastrofę. Nic więc dziwnego, że u większości z nas, pojawiły się irytacja i stany lękowe. Ale dla tych, którzy szukają alternatywy dla farmaceutyków i oleju konopnego, zawsze istnieje możliwość głębszego zanurzenia się w muzyce, poszukania w jej naturze krzepiącego zamiennika.  Wśród tętniącej życiem bohemy artystycznej Toronto, kanadyjski twórca muzyki alternatywnej Sandro Perri , bez problemu wtapia się w lokalny krajobraz artystów poszukujących, efektywnie zasilających wielokultrową scenę wielkiej metropolii. Scenę często eksperymentalną, improwizowaną, bez zahamowań czerpiącą z rocka, elektroniki, jazzu, folku, psychodelii i muzyki klasycznej. Sandro jest czołową postacią tego niepowtarzalnego tygla, stopniowo ewoluującego od złoż...

Gdzieś pomiędzy

Na płycie  How To Live [2019], Jack Cooper i Will Young z brytyjskiej formacji Modern Nature , testują fizyczne granice krajobrazów i wariantów artystycznych. Dzięki tematycznemu zainteresowaniu miejską i wiejską scenerią oraz fascynacją wieloma gatunkami muzycznymi – od krautrocka po psychodelię i jazz, Modern Nature w intrygujący sposób wypełnia lukę między pozornie niepowiązanymi koncepcjami. Na potrzeby debiutu brzmienie zespołu wsparli: wiolonczelista Rupert Gillett, perkusista Aaron Neveu i nowojorski saksofonista Jeff Tobias. Album został zarejestrowany w londyńskim Gizzard Studios, przez Eda Deegana na żywo metodą na tzw. "setkę".  Wszystkie kraje, miasta i wiejska prowincja mają swoją specyficzną żywą energię – a pomiędzy nimi coś zawsze się dzieje. Kiedy widok fabryk zastępują uprawne pola, a autostrady zamieniają się w żwirowe drogi, różnice mogą być wyczuwalne a aura elektryzująca. Koncepcja znikających granic pomiędzy miastem a wsią rozkwitła w głow...