Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2025

Oni znowu to zrobili

Drugi, pozbawiony tytułu album amerykańskiej formacji The Cosmic Tones Research Trio [2025] nie podnosi poprzeczki, a raczej poszerza horyzont. Płyta zawłaszcza uwagę słuchacza niczym rytuał: z cierpliwością, namysłem i klarowną intencją. Zespół z Portland – Roman Norfleet, Harlan Silverman i Kennedy Verrett zagłębiają się w pejzaże dźwiękowe, które od początku definiowały ich wymykające się klasyfikacjom podejście. Jednak tym razem instrumentalna mapa płyty wydaje się bardziej konturowa, choć niezmiennie prowadzi w rejony, gdzie muzyka dotyka tego, co mistyczne i niewypowiedziane. Brzmieniowy rdzeń ośmiu premierowych utworów opiera się na nieoczywistym, lecz trafnie zbalansowanym zestawie instrumentów: wiolonczeli, saksofonie altowym, fortepianie, fletach, perkusjonaliach oraz eklektycznej palecie faktur. Każdy z tych elementów pełni rolę solisty, jak i medium wspólnotowego oddechu. Wiolonczela rysuje linię horyzontu – wyrazistą, organiczną, gęstą. Saksofon rozświetla przestrzeń fraza...

Iconoclasts

Jak na siódmą płytę w dyskografii, Iconoclasts [2025] to tytuł odważny, ale również przewrotny. Zamiast adoptować cudze figury stylistyczne, szwedzka piosenkarka i kompozytorka Anna von Hausswolff postanowiła rozkruszyć własny, ikoniczny piedestał: odsyła na drugi plan monumentalną architekturę organowych katedr, by wydobyć z mroku bardziej klasyczną, piosenkową tkankę. Po dekadzie konsekwentnie wykuwanej legendy szwedzka artystka wraca do bardziej tradycyjnych form domagających się melodii, zwrotek, refrenów, zrozumiałych konturów emocji odzwierciedlonych nagraniem promującym Stardust . Ten gest nie jest kapitulacją, lecz świadomą, precyzyjnie zaplanowaną reorientacją polegającą na demontażu własnej pozy; na odwadze, by pozwolić, żeby zza dźwiękowej fasady przemówił żywy człowiek. Von Hausswolff nie porzuca jednak tego, co w jej języku zawsze było wyjątkowe. Potężne, kościelne organy wciąż pozostają fundamentem. Gotycka groza instrumentu wraca choćby w utworze  An Ocean Time , ...

Gdy cisza, czas i miejsce stają się instrumentami

Odepchnijmy łajbę od pomostu i popłyńmy w mgłę, zobaczymy, co znajdziemy – ta myśl, którą Joe Henry wysłał do Mike’a Reida  działa tu jak hasło założycielskie. I rzeczywiście  Mike Reid & Joe Henry – Life & Time [2025] jest albumem ufności w ciszę, słowo i głos drugiego człowieka. To płyta dwóch odmiennych życiorysów, które niespodziewanie odnajdują wspólny azymut: Reid – niegdyś zapalczywy sportowiec, później natchniony artysta Nashville z tuzinem przebojów numerów jeden, oraz Henry – literacki włóczęga szukający natchnienia na rubieżach muzyki folkowej. Ich przypadkowe spotkanie mogło się skończyć dżentelmeńską wymianą uprzejmości. Zamiast tego przynosi album, który wybiera drogę najtrudniejszą: cichych szeptów i milczących niedopowiedzeń.  Henry trzyma produkcję w ryzach, pamiętając, że zbyt wiele znaczy nic. Tych dwanaście utworów płynie wolno jak dostojna rzeka. Kotwicą jest ciepły, spatynowany wiekiem baryton Reida, a całość opiera się na fortepianowych...

Hipnoza bez kolejności i ornamentu

Australijskie trio instrumentalne The Necks po raz kolejny zapraszają do świata, w którym oś czasu przestaje być linią, a staje się materią do formowania. Trzy płyty, ponad trzy godziny muzyki Disquiet [2025] składające się z czterech odrębnych nagrań eksploruje dość zróżnicowany teren. Na tym polega urok muzyki The Necks – nigdy nie wiemy, dokąd zmierzają, jak tam dotrą i gdzie wylądują. Dwudziesty album studyjny wydany w trzydziestym dziewiątym roku działalności tria, brzmi jak dojrzałe podsumowanie i ryzykowny krok naprzód. Ten rozległy koncept nie tyle proponuje cztery nowe utwory, ile tworzy ciąg warunków do ich słuchania – muzyczną mapę, którą za każdym razem może zacząć rysować się od nowa.  The Necks pozostają wierni swojej triadowej alchemii: klawisze  Chrisa Abrahamsa , kontrabas Lloyda Swantona ,   perkusja Tony’ego Bucka – ale ich instrumentarium, nie po raz pierwszy rozsadza rzeczywistość. Pomiędzy tonami i uderzeniami wyłania się życie: szmery, rezonans...

Szepty brzmiące jak manifest

The Besnard Lakes – weterani montrealskiej sceny alternatywnej przypominają o sobie płytą, która zamiast mnożyć efekty spektaklu, stawia na wytrwałość spojrzenia. The Besnard Lakes Are the Ghost Nation [2025] to album skrojony na miarę czasów niepokoju: błyskotliwy, kontemplacyjny, niekiedy wręcz posępny, a zarazem ujmujący swoim spokojem. Jace Lasek i Olga Goreas, od lat prowadzący zespół przez kolejne odsłony rockowej progresji, wciąż wierzą w długie formy i emocjonalne napięcia budowane bez pośpiechu. Czy chodzi o świat w ich zasięgu, czy ten poza ich orbitą, Kanadyjczycy zawsze byli doskonale obeznani z niebezpieczeństwami i destrukcją. By okiełznać zamęt, tym razem zauważalnie przygaszają brzmienie i przekierowują uwagę na treść – to posunięcie okazuje się ich najmocniejszą kartą. Album otwiera kompozycja Calling Ghostly Nations . Spowijająca mgła syntezatorów Gabriela Lamberta i Sheenah Ko stanowi tło, na którym Olga Goreas wyłania się niczym zjawa z innego świata. To najba...

Jak zza ściany dowodzić parkietem

Rochelle Jordan błyszczy o zmroku, ale jej najnowszy album Through the Wall [2025] nie wywraca tanecznej formuły do góry nogami. Już od pierwszych taktów płyty słychać, że mamy do czynienia z artystką rozpalającą noc – świadomie władającą napięciem i gestem. Przy stonowanych refleksach i miękkich barwach, Jordan buduje własne brzmienie: selektywne, intymne, z łagodnie odsłoniętą barwą głosu. To trzeci album brytyjsko‑kanadyjskiej piosenkarki i jednocześnie najbardziej zdecydowana deklaracja stylistyczna: średnie tempa, aksamitne tony, rytmiczny puls wyrzeźbiony jakby z jednego bloku, wokal skupiony na precyzji. Kiedy jej rówieśniczki lubią przeginać formę, by brzmieć jak syrena alarmowa, ona trzyma projekt na dystans i wygrywa konsekwencją. Nie ma tu miejsca na popisową erupcję, ale jest powabny żar, który ustawi atmosferę każdej imprezy.  Przestrzeń Through the Wall wyznacza siedemnaście utworów, ale to nie rozmiar robi wrażenie, tylko dyscyplina. Jordan przenosi ciężar pro...

Dźwiękowa odyseja filmu Sirāt

Opowieść o drodze, historia drogi, czy film o drodze jest kanonem używanym przez artystów od czasu, gdy pierwszy fikcyjny mit został wykuty na kamiennych tablicach wraz z Eposem o Gilgameszu. W przemierzaniu świata jest coś, co odzwierciedla ruch, ciągłe zmiany i rozwój postaci, oferując uporządkowany plan, który stawia przed bohaterem wyzwania do pokonania i wyciągnięcia z nich wniosków. Jednak wykorzystanie mitologicznej podróży jest dziś znacznie mniej powszechne niż w przypadku starożytnych Greków, z historiami takimi jak Orfeusz czy Odyseja. Zamiast tego współczesne kino często decyduje się na bardziej dosłowną eksplorację samopoznania. W takim kierunku zmierza francusko-hiszpański reżyser Oliver Laxe, który w swoim najnowszym, nagrodzonym w Cannes filmie Sirāt [2025] próbuje na nowo rozpalić ogień mitycznych opowieści. Sirāt opowiada historię hiszpańskiego ojca Luisa, który wraz ze swoim małym synem Estebanem poszukuje zaginionej córki Mar. Przemierzając jałowe tereny, dołączaj...

Muzyka krajobrazów i trajektorii

Trio Oren Ambarchi , Johan Berthling , Andreas Werliin powstało w rozedrganym świecie, w którym improwizowane konfiguracje zespołowe pojawiają się, a potem znikają, tylko czasami zostawiając po sobie namacalny ślad koncertowej energii. Tym większym zaskoczeniem jest konsekwencja, z jaką wymieniona trójka wraca do wspólnego grania. Po znakomicie przyjętych płytach tria: Ghosted  [2022], Ghosted II [2024], najnowsze wydawnictwo Ghosted III [2025] brzmi jak album zapalonych muzyków, którzy odkryli niewyczerpaną radość ze wspólnych spotkań i studyjnych sesji. Trio niezmiennie uwodzi wypracowaną stylistyką, a zarazem pozostaje otwarte na brzmieniowe innowacje.  Rdzeniem muzyki zespołu jest dźwięk: falujący, kolisty, cierpliwy, inicjowany przez nadzwyczaj spójny, a przy tym elastyczny duet rytmiczny. Berthling i Werliin tworzą fundament wszystkich nagrań będący napędem i czymś w rodzaju doskonale działającego mechanizmu: to rytm w znaczeniu szerszym niż mogłoby się wydawać – nie...

Podwojona nieskończoność

Szósty album studyjny Big Thief – Double Infinity [2025] przedstawia zespół w nowej odsłonie – jako trio. Po odejściu basisty Maxa Oleartchika grupa stanęła przed wyzwaniem redefinicji swojego brzmienia i tożsamości. Adrianne Lenker, Buck Meek i James Krivchenia zdołali przekształcić personalne zawirowania w atut, otwierając się na większą swobodę, improwizację i zmiany brzmieniowe. Rezultatem jest album pełen paradoksów, duchowych poszukiwań i emocjonalnej szczerości.  Big Thief od zawsze byli zespołem opartym na spójności kolektywnej energii. Wcześniejsze nagrania wyróżniała chemia kwartetu – elektryczne riffy splatały się z perkusyjną kakofonią, a wokal Lenker przenikał przez gitarowe akordy jak światło przez chmury. Tym razem ta równowaga została przefiltrowana przez pomysły grupy muzyków zewnętrznych, co doskonale słychać w różnorodności stylistycznej dziewięciu utworów. Teraz ścieżka perkusji przypomina krąg bębniarzy, gitarowe partie flirtują z tradycjami Afryki Północnej i...

Nowe kryteria świetności?

Nowojorski Geese przypomina o sobie albumem, który sam siebie definiuje. Hasło Geese: A real band , wyświetlane podczas wakacyjnej trasy zespołu, można było uznać za ironiczny żart. Getting Killed [2025] sprawia jednak, że trudno tu o dystans – to płyta, która oddziela ziarno od plew, zmusza do przewartościowania ważnych tegorocznych premier, gorących koncertów, czy najnowszych polecajek wysyłanych znajomym. Wydany cztery lata temu Projector [2021] był dzieckiem nowojorskiej tradycji postpunku spod szyldu CBGB, z domieszką nerdowskiego math rocka. 3D Country [2023] rozszerzył tę perspektywę w stronę amerykańskiej tradycji muzycznej z ambicją, wyobraźnią i przymrużeniem oka. Geese to grupa muzyków nowego pokolenia, która dojrzała i dotarła do najprostszej, a zarazem najambitniejszej deklaracji: teraz jesteśmy prawdziwym zespołem. Nowy album jest zwrotem ku szczerej intensywności. Zawartość Getting Killed nie jest już katalogiem rockowych nawiązań, ale samodzielnie wypracowanym, o...

Ujarzmić bezkompromisowy chaos

Ho99o9 czyt. Horror , zawsze byli zespołem trudnym do zdefiniowania. Duet z New Jersey – theOGM i Yeti Bones, są obecni na scenie już od ponad 10 lat, ale tak naprawdę stali się rozpoznawalni kiedy wydali swój debiut The United States of Horror [2017]. Ich twórczość to wybuchowa mieszanka hardcore’owego punku, rapu, industrialnego rocka, noise’u i elektroniki, często balansująca na granicy kakofonii. Wcześniejsze wydawnictwa duetu bywały chaotyczne, surowe, nieprzystępne, często bardziej fascynujące jako koncept niż jako gotowy produkt. Na nowej płycie Tomorrow We Escape [2025] muzykom udało się okiełznać ten dziki chaos i przekształcić go w coś bardziej kreatywnego bez utraty pierwotnych, gniewnych atrybutów. To wciąż muzyka prawdziwa i niebezpieczna, z własną duszą i umysłem.  Otwierający płytę utwór I Miss Home zaskakuje stosunkowo łagodnym przebiegiem: syntezatorami, soulowym wokalem i emocjonalną deklamacją o polityczno-społecznej tematyce, ale już oczko niżej napię...

Książę londyńskich półszeptów

Allbarone [2025] to płyta, która wchodzi do głowy jak nocny pociąg: z rytmicznym stukotem, ze światłami odbijającymi się w szybie, z poczuciem, że zaraz wydarzy się coś obiecującego i brzydkiego jednocześnie. Baxter Dury – książę londyńskich półszeptów i mistrz cynicznego uśmiechu, tym razem nie tylko opowiada o dekadencji; on ją laminuje, poleruje i wystawia w gablocie. W duecie z Paulem Epworthem architektem brzmień wielkich jak hangary, Dury konstruuje album, który przypomina satyrą na złudny blask wielkomiejskich miejscówek. Jest ich perfekcyjną imitacją. Słuchasz i myślisz, że to niedorzeczne. Słuchasz kolejny raz i zaczynasz rozumieć wystarczająco dużo. Tytuł zrodzony z nieporadnej, ale jakże znaczącej gry słów "All Bar One" jest kluczem do tej płyty. To toast wzniesiony w łańcuchu ulubionych pubów aspirującej klasy średniej; kolesi w przyciasnych polo i dziewcząt w odważnych kreacjach odsłaniających zbyt wiele, a wszyscy z mozaiką poglądów przefiltrowanych przez Ins...

Anatomia światła i cienia

Nowy album brytyjskiej formacji Suede trafia na rynek w momencie, gdy zespół cieszy się największym uznaniem od czasów swojej świetności w latach 90. Po intensywnym, surowym w brzmieniu Autofiction [2022], nowe wydawnictwo zespołu Antidepressants [2025] potwierdza, że grupa wciąż potrafi nie tylko utrzymać wysoki poziom artystyczny, ale również na nowo definiować brzmienie, nie tracąc przy tym własnej tożsamości. To album pełen kontrastów: z jednej strony ciemny, niepokojący i przesycony tematyką przemijania; z drugiej zaskakująco żywiołowy, a momentami wręcz wzruszający. To właśnie to wzajemne przenikanie światła i cienia czyni Antidepressants dziełem, w którym pesymizm i melancholia nie prowadzą do przygnębienia, ale stają się siłą napędową zespołowej odnowy.  Już od pierwszych sekund Disintegrate – utworu otwierającego płytę wiadomo, że Suede wkroczyli na nowy teren. Utwór uderza mocą, surowością i niemal gotyckim klimatem, przywodząc na myśl The Cure, ale bez ich lodowa...

Lewitując nad ziemskimi nieszczęściami

Dziesiąty album studyjny Marissy Nadler przynosi muzykę w pełni autorską: samodzielnie wyprodukowaną, pewną własnego języka, bardziej oszczędną, a jednocześnie gęstą od znaczeń. Marissa Nadler – New Radiations [2025] nie tylko rejestruje ducha współczesnych nam czasów, ale niczym kino Davida Lyncha – odsłania mrok, który czai się tuż pod powierzchnią codziennego życia. Przypomina podmuch wiatru, który czujesz, ale go nie widzisz. To płyta o ruchu fizycznym i psychicznym wyrażającym loty, podróże, ucieczki i transformacje, oraz o tym, jak ten nieustający bieg nadaje sens rozpadającym się relacjom. Zasadniczym motywem New Radiations jest latanie widziane jako gest wyzwolenia, metoda na uzyskanie szerokiej perspektywy, ale też metafora samotności. Nadler splata fakty biograficzne pionierów lotnictwa Geraldine Mock, Walentyny Tierieszkowej, Roberta Goddarda z tekstami o rozstaniu i pamięci. Jej pisanie unika dosłowności – bardziej przypomina zbiór luźnych opowiadań. Emocje są tu re...

Labirynt emocji i nadmiaru

Cass McCombs jest przykładem twórcy, którego muzyka od dwóch dekad z powodzeniem rozwija się z dala od głównego nurtu. Kalifornijski gitarzysta i tekściarz doskonali swój warsztat nasycony wietrznym folkiem, stylem Americana oraz elementami rockowej psychodelii, czego konsekwencją jest jedna z najciekawszych, a zarazem najbardziej niejednoznacznych dyskografii współczesnej muzyki zachodniego wybrzeża. Każdy album artysty podchodzi inaczej do łączenia różnych stylistyk, ale nowa płyta Cass McCombs – Interior Live Oak [2025] rozwija je wszystkie naraz. W szesnastu krokach wręcz onieśmiela popisem sprawności artystycznej. Interior Live Oak zaczyna się od nieśpiesznego utworu Priestess przypominającego relikt wyjęty z połowy lat 70. Zwiewna linia wokalna nagrania unosi się nad instrumentalnym mostkiem, zdradzając pomysł artysty, który pozwala piosence rozwinąć dobroduszną formę w stylu Neila Younga. Zastrzyk energii przynosi kompozycja Peace opleciona popowym, gitarowym ornamentem uk...

Widmowe piosenki o dojrzewaniu i odpuszczaniu

Aby album kanadyjskiej ikony indie Maca DeMarco został zauważony, potrzeba jednej piosenki. Potem potrzeba jeszcze kilku, żeby wszystko stało się dziwne i trochę bardziej nieoczekiwane. Jak późne sierpniowe żniwa, tak Mac DeMarco na nowej płycie przynosi owoce najdojrzalsze, najsłodsze i najbardziej soczyste. Guitar [2025] napisany, nagrany i zmiksowany w całości jego własnymi rękami, staje się intymnym autoportretem artysty, który w połowie trzydziestki próbuje uchwycić puls codzienności: Myślę, że Guitar to najbliższe prawdy odbicie mojego życia, jakie potrafię przelać na papier – wyznaje. Od zawsze ujmował nas swoim żartem, prostotą i lekkością bycia. DeMarco nigdy nie udawał, że chce więcej, niż daje mu życie i może dlatego miliony widzą w nim bratnią duszę. Jego przeszłość mieni się historiami szalonymi, śmiesznymi i gorzkimi, splecionymi z muzyką, która uczyniła go jednym z najważniejszych bohaterów sceny indie. Nowe piosenki nie zrywają z tym dziedzictwem, ale teraz z gitar...

Czerwienie, róże i trochę fioletu

The Reds, Pinks & Purples to solowy projekt Glenna Donaldsona z San Francisco – długoletniego uczestnika sceny undergroundowej i byłego członka zespołów Skygreen Leopards oraz Art Museums. Od co najmniej dekady Donaldson jest niezwykle płodny twórczo. Wydał osiem płyt w sześć lat, a każda z nich po cichu doskonaliła brzmienie i warsztat artysty. The Past Is a Garden I Never Fed [2025] jest zbiorem utworów z ostatnich lat, które jak dotąd nie trafiły na fizyczny nośnik. Jednak bardzo trudno nazwać ten zestaw zbiorem odrzutów. Czternaście premierowych utworów zachowuje stylistyczną spójność i emocjonalną dojrzałość umożliwiającą lepszy wgląd w twórczy świat Donaldsona: prywatne chwile, społeczne napięcia i cichy ból związany z próbą znalezienia sensu w świecie, który zbyt często niczego już nie oferuje. Płyta nie brzmi jak przypadkowa składanka, lecz jak zwodniczo dobry album, który odkryliśmy przez przypadek.     The Past Is a Garden I Never Fed emanuje surowym uro...

Szczęśliwy pesymista

Utalentowany saksofonista Kasper Rietkerk jest nowym odkryciem na holenderskiej scenie jazzowej. Po obiecującym debiucie The Island [2024] artysta przeniósł się do Londynu, aby tam rozwijać swoje umiejętności i poznać nowych inspirujących muzyków. Jak się okazuje, była to decyzja w pełni uzasadniona. Drugi album Kasper Rietkerk – The Happy Worrier [2025] potwierdza drzemiący talent saksofonisty, stawiając go w gronie nowych najbardziej rokujących twórców europejskiego jazzu. Ubiegłoroczny debiut ujawnił niezwykły potencjał Rietkerka – zarówno na poziomie charakterystycznego brzmienia, jak i również wrażliwości kompozytorskiej. Już wtedy było jasne, że Holender potrafi samodzielnie pisać muzykę, która wykracza poza akademickie ramy. Teraz saksofonista idzie o krok dalej. The Happy Worrier przypomina misterny gobelin utkany z drobiazgowo rozpisanych nut, subtelnych melodii i pasterskiego klimatu całej płyty. Kaspera Rietkerka wspierają wybitni muzycy: Tom Herbert na kontrabasie, Joh...