Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2020

Moja kanadyjska płyta roku

Rewelacyjny. Na wszelki wypadek sprawdziłem znaczenie tego wyrazu i według Słownika Języka Polskiego, oznacza coś sensacyjnego, wyjątkowego, zdumiewającego. Od siebie, dorzucił bym jeszcze: inspirującego, wspaniałego, oszałamiającego, a wszystkie wymienione synonimy idealnie pasują do albumu dwóch kanadyjskich twórców Matthew Tavaresa & Lelanda Whitty’ego – Visions [2020]. Prawdę mówiąc, to dosyć późne odkrycie i najlepsza rzecz, jaką udało mi się posłuchać od dłuższego czasu. Podwójny winyl, jedenaście nagrań i tyle samo powodów do uważnego posłuchania Visions . Każdy utwór to znakomity pomysł, melodia i rozwinięcie, których suma, za każdym razem wywołuje uczucie ekscytacji. Matthew Tavares i Leland Whitty, od lat nagrywają interesującą muzykę jako członkowie zespołu  Badbadnotgood . Ich solowy projekt zgłębia struktury jazzowe, wyrywkowo improwizację, nie gubiąc przy tym elementów własnej tożsamości. W obrębie  Visions  gitarzysta-pianista Tavares i saksofonista-f...

Z Londynu do Lahore

Odkąd mistrzowie John Coltrane, Yusef Lateef i Don Cherry zetknęli się z mantrami Pakistanu oraz rytmicznymi i harmonicznymi formami indyjskiej muzyki klasycznej, struktury improwizowane, które chwilę później rozpowszechniły się jako spiritual jazz, w pierwszej kolejności zainspirowały Afroamerykanów. Szeroki ruch muzyczny zorganizowany wokół kultury wschodu stworzył własną filozofię muzyczną, zdecydowanie odbiegającą od białej, eurocentrycznej tradycji. Album Tenderlonius – Ragas From Lahore, improvistaions with Jaubi [2020], przenosi nas do Pakistanu w czasie, kiedy londyński flecista, saksofonista, kompozytor i szef wytwórni płytowej 22a, musiał przezwyciężyć problemy osobiste. Podróż tropem jego duchowych mistrzów Johna Coltrane’a i Yusefa Lateefa, swego czasu olśnionych złożoną finezją muzyki hinduskiej, przywróciła Brytyjczykowi spokój wewnętrzny, wnosząc bardzo potrzebne skupienie i dyscyplinę. Pomysł nabrał kształtów wraz ze wspomnieniami letniego pobytu w Polsce, kiedy Tende...

Trudna sztuka samoakceptacji

  Czy naprawdę możemy pomóc drugiej osobie, bez uprzedniego zrozumienia siebie i zaakceptowania własnej niedoskonałości? Odpowiedzi na tak postawione pytanie szuka Laura Fell , na debiutanckiej płycie Safe From Me [2020]. Być może fakt, że brytyjska artystka jest jednocześnie zawodową psychoterapeutką, daje szanse na drobiazgowe spojrzenie w głąb tego zagadnienia, ale Safe From Me , nie prowadzi terapii grupowej. Fell za pomocą autorskich tekstów próbuje odłupać zaprawę murów, które sama buduje wokół siebie, w nadziei na znalezienie pomocy z zewnątrz. Rozpakowując często trudne elementy własnego życia i stosując wobec siebie te same rady, które daje innym, Brytyjka dostrzega, że nie ma natychmiastowych odpowiedzi pozwalających szybko zdiagnozować indywidualne troski. Powaga, z jaką podeszła do tej samoanalizy, jest widoczna w doborze ośmiu utworów składających się na udany debiut. Odkrywając każdy niuansowy szczegół i otaczając się profesjonalną grupą muzyków, Fell zape...

Polifoniczne brzmienie Estonii

Z północnego zakątka Europy, estoński piosenkarz, producent i artysta wizualny Mart Avi , dostarcza słuchaczom swoje najbardziej kompletne dzieło Vega Never Sets [2020]. Album powstał na odludziu z dala od cywilizacji, gdzie rosyjskie sygnały ruchu lotniczego regularnie zagłuszają kultowe estońskie radio, a jeśli masz trochę szczęścia i unikniesz stada dzikich psów, możesz tam jeszcze zobaczyć krążące orły morskie albo wszechświat usiany gwiazdami. Skromny dach nad głową, kilka książek, laptop i towarzystwo kota najwyraźniej wystarczyły, aby w mgnieniu oka skonstruować współczesny soul-popowy album oparty na intrygująco brzmiącej, widmowej elektronice. Przegląd czteropłytowej dyskografii Marta Avi sugeruje, że prawdopodobnie jest to jego najbardziej zmysłowe oblicze – gładkie, skryte i szorstkie zarazem, o czym przekonujemy się krótko po oswojeniu płyty.  Każde z dziesięciu nagrań ma odrębną atmosferę, dziwną mieszankę znanego i nieoczekiwanego. Rozległy wszechświat i to, co po za...

Gdy gaśnie świadomość

  Fading [2020], to pierwszy album niemieckiego twórcy elektroniki po pięciu latach przerwy. Tym razem Stefan Betke ukrywający się pod pseudonimem artystycznym Pole , na ośmiu ścieżkach nowego projektu wyrusza tropem utraconych wspomnień. Album koncepcyjny? Niekoniecznie. Ale muzyczna wizja producenta jest naładowane tematycznie. Chodzi o wspomnienia i stratę a ostatecznie, także o akceptację. Album trzeszczy, chrobocze i unosi się na chmurze łagodnie meandrujących brzmień. Czasami, pojawiają się bardziej zdecydowane akcenty, ale wszystko zachowuje odpowiednie proporcje i prowokuje do samotnej przechadzki pustymi zaułkami wielkich miast. Fading , zgłębia kwestie pamięci i jej utraty. Motyw jest nieprzyjemny, ponieważ inspiracja twórcy wyszła od matki, która z powodu demencji stopniowo traciła wspomnienia z ponad 90 lat. Jednak do całego zdarzenia Stefan Betke odnosi się ze zrozumieniem i nadzieją. Patrzy na postępującą chorobę, jak na powrót do początków życia z czystą kartą – s...

Pętle dezintegracji

  William Basinski wybrał okrężną drogę do popularności, poprzez teksańską szkołę artystyczną i kreatywne zakamarki Nowego Jorku, nie zawracając szczególnej uwagi na światła estradowych reflektorów. Artysta całe życie pieczołowicie gromadził pomysły i nagrywał taśmy muzyczne przechwytywane z fal radiowych. W 2001 roku, pracując nad stosem własnych archiwaliów, twórca opracował efekt postarzania pętli dźwiękowych. Nowojorczyk szybko zdał sobie sprawę z ich potencjału. Pozwalając naturze zapisu magnetycznego zrobić swoje, wymyślił "pętle dezintegracji", które wkrótce stały się fundamentem elegii żałobnej ofiar 11 września, zyskując duży rozgłos. Cała magia skomplikowanych zabiegów Basinskiego tkwi w jego i naszej wyobraźni. Powtarzanie odpowiednio spreparowanego motywu dźwiękowego jest hipnotyczne, prowadzi do medytacyjnego stanu zawieszenia i pozwala muzyce nabrać niemal fizycznego kształtu, który powoli wypełnia umysł słuchacza. Emocjonalny ciężar pomysłów amerykańskiego wi...

Muzyczne krajobrazy Cafe OTO

Staraya Derevnya  to zmienny kolektyw muzyków z Tel Awiwu i Londynu, który wytycza własną drogę w świecie eksperymentalnego dźwięku. Nazwa zespołu może być rozumiana na kilka sposobów – po rosyjsku oznacza starą wieś, ale jest też nazwą przystanku metra i dzielnicy w historycznej dzielnicy Sankt Petersburga. Bezpośredni wpływ na teksty czwartej płyty Inwards Opened The Floor [2020], miał rosyjski poeta i malarz, Arthur Molev. Całość materiału zarejestrowano w 2017 roku w popularnej londyńskiej miejscówce Cafe Oto , zapewniającej dom dla kreatywnych przedsięwzięć mających szanse zaistnieć poza głównym nurtem. Dodatkowe ścieżki dograno w latach 2017-2019 w Izraelu. Singlowi On How The Thorny Orbs Got Here promującemu wydawnictwo, towarzyszy odpowiednio spreparowany teledysk. Wideo składa się z cyfrowych prac nowojorskiego artysty Danila Gertmana, który również zaprojektował okładkę płyty.   Obszerne nagrania grupy możemy zakwalifikować do kategorii czegoś, czego nigdy wcześn...

Więcej czadu

Po tym wszystkim, jak bardzo emocjonalnie przeszliśmy przez ten rok, dzięki naszej wrodzonej zaradności, niektóre rzeczy zdają się trwać wiecznie. Dotyczy to również rockowych mocarzy z australijskiej formacji AC/DC – bo kto powiedział, że po całej serii wewnętrznych dramatów czwórka starych wyjadaczy z Antypodów, nie będzie miała nic więcej do powiedzenia. Albumem Power Up [2020], grupa sygnalizuje gotowość do powrotu i nieznacznie modyfikuje formułę, która uczyniła ich jednym z najbardziej rozpoznawalnych zespołów rockowych na świecie. Pojawiły się warstwy klawiszy, żeński chórek, odważnie podkręcona dynamika i zauważalny brak słowa "rock", w tytułach piosenek.  Istnieje wiele różnych teorii na temat tego, gdzie bije prawdziwe serce AC/DC. Być może głównym napędem formacji jest energiczny puls bębnów  Phila Rudda  trwale zespolonych z pilnym basem Cliffa Williamsa , a może to szaleństwo wokalne  Briana Johnsona owinięte wokół gitary Angusa Younga . Jednak dla wi...

Nikt tak nie złamie Ci serca, jak Keaton Henson

Nowy album Monument [2020], po raz kolejny udowadnia mistrzostwo londyńczyka w emocjonalnym opowiadaniu historii, w których cisza jest równie przejmująca, co wahliwe melodie. Keaton Henson  pogrążony w żalu po stracie ojca nagrał album koncepcyjny z rozedrganą dramaturgią zawieszoną między życiem a śmiercią. Wewnętrzne rozdarcie podkreśla okładka płyty przedstawiająca wizerunek porcelanowego szczeniaka – zapomnianego souveniru pamiętającego lepsze dni. Monument jest cierpliwy i metodyczny. Jedenaście ballad Hensona głęboko wnika pod skórę. Jego słowa i muzyka potrafią łączyć się z emocjami: czułością, bezsilnością i złością – usiłują zamknąć traumatyczne wspomnienia w kapsule minionego czasu. Utwór  Ambulance otwierający płytę jest wnikliwym spojrzeniem w głąb siebie. Opisuje metaforyczną śmierć Keatona w odniesieniu do jego sztuki, podczas gdy on sam ma do czynienia ze śmiercią dosłownie. Wyjątkowo pogodny charakter nagrania – na przekór smutnemu doświadczeniu artysty, przy...

Covery na medal

Co sprawia, że album natychmiast "przykleja" się do ucha? To niezbyt częste pytanie, jakie sobie zadaje, słuchając muzyki – może ze względu na wielowarstwową złożoność i subiektywny charakter całego zagadnienia. Ale pozbawiona tytułu nowa płyta amerykańskiego twórcy młodego pokolenia  Sama Amidona [2020], ponownie zmusiła mnie do konfrontacji z własnymi myślami. Jego nietuzinkowe podejście do reinterpretacji zapomnianych coverów sprawiło, że na artystyczną wrażliwość, umiejętności aranżacyjne, czy wyobraźnię potrzebną do przedefiniowania klasycznego repertuaru spojrzałem z zupełnie innego punktu widzenia.  Sam Amidon specjalizuje się w przeróbkach starych folkowych piosenek. Jego nowe interpretacje rzadko wybrzmiewają głosem oryginałów. W większości przypadków trudno byłoby nałożyć uwspółcześnione aranżacje twórcy na muzyczne pierwowzory. To prawie tak, jakby artysta używał szkła powiększającego do sfatygowanych czarno-białych slajdów, kolorował je i przywracał im ...

Adrianne

Nieustępliwa covidowa pandemia zmusiła amerykańską formację Big Thief do odwołania całej trasy koncertowej. Ta irytująca konsekwencja umożliwiła wokalistce zespołu Adrianne Lenker  pracę nad solowym projektem. Wyprowadzka z nowojorskiego Brooklynu do ustronnego motelu zaszytego w górach Massachusetts, dość radykalnie zmieniła optykę patrzenia na świat zewnętrzny. Bliskość natury oraz inspirująca akustyka zajmowanego pokoju zainicjowały twórczy ciąg zdarzeń, czego miłym następstwem jest zestaw kameralnych folkowych piosenek Songs [2020], uzupełniony instrumentalnym bonusem Instrumentals [2020]. Już w nagraniu Two Reverse  otwierającym album zauważamy, że samoizolacja wcale nie musi być przygnębiająca. Charakterystyczna senność produkcji Big Thief została tutaj zastąpiona świadomym poszukiwaniem chwil szczęścia, wyrażonych za pomocą kilku prostych zabiegów. Gitara akustyczna, czasami zdublowana ścieżka wokalu, trochę nagrań terenowych i analogowy sprzęt rejestrujący, zupełn...

Melody

Bez dwóch zdań to perfekcyjny album. Oprócz tego wydany w przeddzień zmiany czasu – jakby w ostatniej chwili chciał uchronić barwne detale placów Lizbony, Paryża i Rio przed jesiennym mrokiem. Piąta płyta Melody Gardot – Sunset in the Blue [2020] wraca do jazzujących orkiestrowych korzeni z początków kariery, ale tym, co pozostaje w uszach po zakończeniu pierwszego odsłuchu, to aksamitny dźwięk gitary akustycznej uwalniającej nieśpieszny rytm bossa-novy. Sunset in the Blue  nagrany tuż przed covidowym zamknięciem studia Capitol Records w Los Angeles i Abbey Road Studios w Londynie,  przynosi mozaikę dwunastu doskonale zbalansowanych standardów i utworów własnych, zrealizowanych w kreatywnym międzynarodowym składzie pod czujnym okiem znanego producenta Larry Kleina, kompozytora Vince Mendozy oraz legendarnego inżyniera dźwięku, Alberta Schmitta. W tych wyjątkowo trudnych czasach Gardot zdecydowała zasilić świat potężną dawką miłości, której liryczne wątki wzmocnione instrume...

Spokojne i bardzo cicho

  Szwedzki kompozytor, pianista i skrzypek David Wenngren  specjalizuje się w krótkich miniaturach. Jego utwory pojawiają się i równie szybko znikają. Przypominają małe, pierzaste obłoki przeganiane letnim zefirkiem. Muzyk zdaje się traktować swoją twórczość, jak ascetyczne wyzwanie. Jego solowe projekty nagrywane z grupą zmiennych współpracowników a wydawane pod nazwą Library Tapes , zbliżają się do progu, w którym skupiska dźwięków dotykają zalążków czegoś większego, ale nigdy nie idą o krok dalej. Utwory Wenngrena, nie są szczególnie napięte ani surowe. Wyrywają maksimum uczuć z każdego pomysłu, a kiedy melodia zostanie już w pełni ukształtowana – natychmiast gasną. Tytuł nowej płyty Library Tapes – The Quiet City [2020], w pełni odzwierciedla zamysł twórcy. Wenngren konstruuje wymienne trio, którego fundamentem jest fortepian, skrzypce oraz wiolonczela i za pomocą tonalnych ornamentów zręcznie wyplata muzyczne haiku. To wciąż są drobne szkice, motywy i fragment...

Przygnębiony, dokuczliwy romantyk

Jako kompozytor i tekściarz Matt Berninger dokonał czegoś trudniejszego, niż się wydaje – stworzył dla siebie odrębną muzyczną tożsamość, kształtując własny wizerunek zgodnie ze stylem zespołu, który uczynił go sławnym. Formacje rockowe takie jak The National  są demokratyczną syntezą wielu artystycznych perspektyw, ale to, co dodaje grupie charakteru, to wyrazista osobowość frontmana. Wokalista dopasował swój refleksyjny baryton do przewiewnych rockowych struktur swoich kolegów, bez poświęcania własnej czytelności jako jednostki w zespole. Na pierwszej, solowej płycie Matt Berninger – Serpentine Prison [2020] muzyk w pełni wykorzystuje te rozpoznawalne cechy. Meandrujący wokal, gadatliwe teksty pełne zgrabnych metafor, a nawet nienagannie skrojony garnitur oraz profesorski styl bycia zostały na swoim miejscu. Sempertine Prison  wydaje się być zaprzeczeniem ostatniej, w dużej części eksperymentalnej płyty The National. O ile atmosferę I Am Easy to Find [2019] oświetlały po...

Album ze szczerego złota

  Bill Callahan jest autorem przenikliwych tekstów, których magnetycznym nośnikiem jest głęboki baryton twórcy. Jego bohaterowie, to zblazowani mężczyźni w średnim wieku – ironiczni, znużeni, świadomi swoich ograniczeń i coraz bardziej z nimi pogodzeni. Na nowej płycie Gold Record  [2020], 54-letni Amerykanin rezygnuje z tematycznych powiązań i powtarzających się motywów charakterystycznych dla jego siedmiopłytowej dyskografii. Zamiast tego, wkracza w zdarte buty stworzonych przez siebie postaci, by rozpocząć serię okrojonych narracji wykręcających uniwersalne prawdy z coraz bardziej realistycznych punktów odniesienia. W kompozycji 35 muzyk intonuje: Nie widzę siebie w książkach, które czytam w tych dniach / Kiedyś widziałem siebie na każdej stronie . Gold Record  zawiera luźną kolekcję piosenek wydobytych z prywatnych zbiorów, ale też nową wersję utworu Let’s Move to the Country . Nagraniom towarzyszy dyskretna instrumentacja składająca się głównie z gitar, oddal...

Opór

Jeśli wierzyć maksymom przemysłu muzycznego, rock-metal, niemal w całości definiuje młode pokolenie twórców. Gdy zespoły i artyści dojrzewają, oczekuje się, że będą okupować łagodniejsze terytoria, szlifując dźwiękowe krawędzie gatunku. Wartościowa dyskografia i burzliwa historia Deftones , amerykańskiej kapeli z Sacramento zdaje się być wyjątkiem od reguły – nawet gdy poszczególni członkowie zespołu zbliżają się do pięćdziesiątki. Długowieczność Deftones, w dużej mierze wynika z ogromnie zróżnicowanej palety muzycznych wpływów, co znalazło odzwierciedlenie w kontrowersyjnym składzie wykonawców wybranych na ich własny festiwal Dia De Los Deftones . Nie jest też tajemnicą, że sympatycy grupy zawsze pochodzili z bardzo różnych środowisk. Zdolność zespołu do przyciągania tłumów pomogła im przetrwać próbę czasu i oprzeć się naporowi najnowszych trendów, takich jak: nu-metal, metalcore, czy djent. Jak każdy prawdziwie ponadczasowy zespół stopniowo ewoluował, zachowując bogactwo unikalnych c...

Dreszcze

  Tożsamość Jóna Þór Birgissona , islandzkiego artysty multidyscyplinarnego i frontmana Sigur Rós lepiej znanego jako Jónsi , już od początku kariery uwikłana była w specyficzną barwę jego głosu. Niezbyt wylewny, stroniący od mediów, posługujący się abstrakcyjnym językiem, nie ułatwiał sympatykom rozszyfrowania własnej osobowości. Ale jego niezwykły falset ujawniony w Svefn-g-Englar , utworze z drugiego albumu Sigur Rós –  Ágætis Byrjun [1999] zaoferował inny rodzaj prawdy, budząc całą paletę skrajnie różnych emocji: od zwątpienia i niepewności, do triumfalnego uczucia wewnętrznego spokoju – nawet jeśli wielu słuchaczy, nie mogło zrozumieć ani jednego słowa. Pierwszy album Jónsi – Go [2010], wyprodukowany we współpracy z kompozytorem Nico Muhly'm zakotwiczył jego solową twórczość w pogodnym, neoklasycznym otoczeniu. Dziesięć lat później, Islandczyk drugim albumem Shiver [2020] ustawia nowe pomysły w zupełnie innym kontekście. Jego muzyka wyraźnie ewoluuje. Shiver  jest ...

W ogrodzie Sacro Bosco

  Jak zawsze przy okazji premiery nowej płyty Anny von Hausswolff  intuicyjnie cofam się pamięcią do albumu Ceremony [2012], jednego z moich najbardziej zaskakujących odkryć, które szybko zamieniło się w fascynację twórczością szwedzkiej piosenkarki, kompozytorki i pasjonatki organów piszczałkowych. Ściśle gotycki charakter utworu Funeral For My Future Children , który pozwolę sobie na wstępie przywołać, na długo zapadł mi w pamięć z dwóch powodów – wielkiej siły rażenia, ale też fali krytyki wynikającej z niezrozumienia istoty niezwykłego lamentacyjnego tekstu, co natychmiast zakwalifikowało nagranie jako jedno z najbardziej nawiedzonych kompozycji mijającej dekady. Anna von Hausswolff :   W tym utworze nie piszę o śmierci. Piszę o życiu, a śmierć jest tylko jego częścią. Uważam, że śmierć to świetny sposób na rozpoczęcie historii i świetny sposób na jej zakończenie. Oczywiście śmierć to fascynujący moment, w którym wszystkie nasze wartości i polityczne ideały stają się ...