Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2019

Albore

Kilka minut przed świtem jest moment, kiedy delikatne przyćmione światło rozciąga horyzont. Noc powoli ustępuje, a niebo budzi przebłysk nadchodzącej jutrzenki. W języku włoskim ten słaby blask nazywany jest "albore", co także oznacza początek, zapowiedź czegoś nowego. Czy uwodzicielska atmosfera, jazzowe cytaty i bliskowschodnie sugestie, potrafią wykreować przekonujący kalejdoskop emocji? Odpowiedź leży w inspiracjach włoskiego kompozytora  Manuela Volpe'a . Jego płyta Albore [2016] jest zapisem duchowej podróży, która popycha słuchacza w hipnotyczny świat polirytmii Joruba, intensywnych wrażeń z Bliskiego Wschodu, nietypowych dryfów jazzowych i etiopskich afrobeatowych rytmów. Muzyka jest mieszanką różnych krajobrazów, gdzie poszczególne instrumenty układają fakturę dźwięku w rodzaj magicznego tygla. Iluzję skuteczne podtrzymują filozoficzne melodeklamacje Manuela Volpe'a, płynnie zespolone z Rhabdomantic Orchestra . Grupa znakomitych mu...

Saksofonem prosto w serce

W latach 60, to zmysłowe brzmienie oparte na spowolnionym bluesie, potocznie nazywano soul-jazzem. Muzyka idealnie pasowała do atmosfery zadymionych nocnych klubów wielkich miast, pełniąc rolę swoistego centrum sztuki podtrzymującego zainteresowanie i komercyjną żywotność jazzu. Ale w obecnej elektryczno-eksperymentalnej epoce, jest to już osobliwa nisza. Dzisiaj, niewielu jazzmanów wchodzi w tego rodzaju groove. Amerykański saksofonista Houston Person , płytą Rain or Shine [2017], postanowił odtworzyć klimat tamtych lat i jednocześnie przekonać, jak łatwo jest odkryć tę muzykę i pokochać na nowo. W nagraniu otwierającym album Come Rain or Come Shine , lider ani na chwilę nie odpuszcza melodii. Szorstkie, matowe ciepło jego saksofonu tenorowego, zamienia ekstrawaganckie obietnice utworu, w wiarygodną prawdę płynącą prosto z duszy. Ziemska, romantyczna, snująca atmosfera standardów, podtrzymywana jest tylko niewielką korektą tempa pomiędzy powolnymi: I Wond...

Wyszukana elegancja

 Na wyraźne życzenie samej zainteresowanej, promocja debiutanckiej płyty Niia - I [2017], odbyła się bez szczególnego rozgłosu. Gruntowne wykształcenie muzyczne, dystans do świata popkultury, pewność siebie podparta tytułem płyty "Ja", posągowa uroda wokalistki i pierwsze wypowiedzi dla prasy muzycznej " Jestem osobą dość introwertyczną i nieśmiałą. Zdecydowanie nie jestem typem, który skacze na stole i krzyczy – jestem piosenkarką!” , tylko podgrzały atmosferę zainteresowania, wywołując skutek odwrotny od zamierzonego. Punktem zwrotnym w karierze wokalistki okazała się być owocna współpraca z Robinem Hannibalem , duńskim producentem i mistrzem konsoli studyjnej, znanym z doskonałych albumów: Avalanche – Quadrona i Woman   –  Rhye'a. Hannibal znany jest ze starego, "Quincy Jonesowego" pojęcia o tym, jak dźwięki poszczególnych instrumentów działają z głosem. Jest to łatwe do usłyszenia na " I ", gdzie aranżacyjne zaw...

O słońcu, plaży i wspomnieniach

Tomaz di Cunto : "Pamięć nie starzeje się, zawsze pozostaje taka sama. "Memoria" to album o moich wspomnieniach, moim rodzinnym mieście, zapachu i smakach mojego dzieciństwa, rzeczach, które czytałem, filmach, które oglądałem w kinie i miłości do muzyki. Chodzi o powrót do domu, ponowne nawiązanie kontaktu z przeszłością i przypomnienie radosnych i szczęśliwych wspomnień. "Memoria" odnosi się konkretnie do regionów Minais Gerais i brazylijskiego północno-wschodniego, gorącego klimatu, religijności ludzi i ich wiary w cuda, przywołujące na myśl obrazy tajemniczych i surrealistycznych opowieści, w których czas płynie powoli w osobistym, intymnym wymiarze." Tomaz di Cunto nagrywa pod pseudonimem Toco , co po portugalsku znaczy "play", (jak w odtwarzaczu muzyki). Toco jest wokalistą, gitarzystą i kompozytorem, którego profil artystyczny nawiązuje wprost do złotej ery jazzu i bossa-novy, przypadającej na drugą połowę lat 60'. Z r...

Tropem szlachetnej progresji

Zimpel / Ziołek [2017]. To wisiało gdzieś w powietrzu. Linie osobowości i zbieżności artystycznych zainteresowań kiedyś musiały się przeciąć, kreując nowy byt będący sumą wrażliwości i osobistych doświadczeń obu utalentowanych artystów. W gruncie rzeczy niewiele się zmieniło. Każdy z muzyków nadal tkwi w swoim naturalnym ekosystemie, pozostawiając szeroki margines na wzajemne przenikanie się koncepcji i pomysłów. W czterech rozbudowanych utworach słychać to bardzo wyraźnie.  W otwierającym album Memory Dome , Kuba Ziołek charakterystycznymi akordami zaprasza Zimpla, gdzieś w okolice Starej Rzeki . W nagraniu Wrens  rozpoczynającego się mantrą tybetańskich mnichów jest odwrotnie – to Wacław Zimpel zaprasza Ziołka, do świata dźwięków zdominowanych elektroniką, psychodelią i kulturą Wschodu. Uwagę zwraca chwytliwa, na wpół akustyczna Elytra – jedyna na płycie samodzielna kompozycja Ziołka oraz wielowarstwowa produkcja całości utkana z licznych sampli, szwów i anal...

Antiphon

Na jazzowej szachownicy wschodniego Londynu, producent, kompozytor i pianista w jednej osobie Alfa Mist , wydaje się być mocarnym czarnym koniem. Być może jeszcze nie rozgrywającym, ale po bardzo dobrze przyjętej płycie Antiphon [2017], pozycja muzyka istotnie zyskała na znaczeniu. Alfa Mist do czasu debiutu, znany był z owocnej współpracy z artystami neosoulowymi, ale kiedy projekt Antiphon nabrał właściwego rozpędu, podjął zupełnie inną ścieżkę. Album jest w istocie wariacją na temat szeroko pojętego jazzu, nowoczesną interpretacją łagodnego stylu lounge, który w latach sześćdziesiątych zyskał uznanie, ale rzadko jest słyszany u współczesnych artystów. Ta muzyka nie jest nowa, ale też nie jest pastiszem tego, co minęło. Jest świeża i co ważne, szczera. Alfa jest zdania, że kompozycje powinny dokładnie odzwierciedlać to, co artysta czuje. Opisuje siebie jako faceta refleksyjnego, więc taka jest natura tego wydawnictwa. Jest to dobrze uchwycone w rozmowach – przerywnikach, prowadzon...

Jazzowe zaklęcia Roberta Glaspera

Imponuje mi żelazna konsekwencja, z jaką od początku kariery Robert Glasper – amerykański muzyk, pianista i kompozytor nowego pokolenia, buduje sieć trwałych połączeń pomiędzy światem jazzu, r&b i muzyką soulową, stając się tym samym jednym z kluczowych filarów coraz bardziej aktywnej koalicji muzyków skutecznie opierających się jazzowym purystom, od lat tkwiących w złotej erze lat 60. Biorąc pod uwagę zauważalną aktywność młodych harcowników, próba wyrwania jazzu z marazmu – niebezpiecznie kurczącej się niszy, powoli przynosi pożądany efekt, a pasmo sukcesów i gorące nazwiska: Jose Jamesa , Bilala , Kamasi Washingtona , prowokują do przyjrzenia się zjawisku z należytą uwagą. Po nadzwyczaj udanej próbie zespolenia odrębnych gatunków muzyki współczesnej: soulu, jazzu, r&b i rocka, zebranych na dwuczęściowym wydawnictwie Black Radio – 1 & 2 [2012-13], Glasper w najnowszym projekcie przygotowanym pod nazwą Covered [2015], nie zapominając o różnor...

Primrose Green

Zwrot Primrose Green , można tłumaczyć w dwójnasób. Jako zielony, jeszcze nie w pełni rozwinięty pierwiosnek, ale również jako mocny drink serwowany w okolicach Chicago, sporządzony na bazie whiskey z dodatkiem tajemniczych ziół o halucynogennych właściwościach. Tak więc tytuł drugiej płyty Ryley Walkera , amerykańskiego gitarzysty i muzyka folkowego, przywodzi na myśl raczej medytacyjne skojarzenia. Album  Primrose Green [2015], nieśpiesznie uwalnia ezoteryczne wątki dziesięciu nowych kompozycji, rozpoczynając swój bieg w pobliżu ubiegłorocznego debiutu,  All Kinds of You [2014] Najnowsze dzieło Ryley Walkera, sprawia wrażenie płyty z przeszłości. To iluzja doskonała. Zaopatrzona w szlachetne wzorce odnosząc się wprost do akustycznych poszukiwań lat 70, przywołuje istotę twórczości Tima Buckley'a, Johna Martyna, Vana Morrisona, echa hinduskich fascynacji obecnych na płytach klasyków rocka, jazzowe frazy, oraz fingerstyle – zaawansowaną technik...

Carrie & Lowell

Siedem solowych płyt i co najmniej kilkadziesiąt śladów odciśniętych w projektach innych artystów. Sufjan Stevens – głos współczesnego pokolenia amerykanów, swoją twórczością dotykający istoty życia, śmierci, wiary oraz wrodzonych zawiłości ludzkiej egzystencji, po rockowych eksperymentach zebranych na płycie The Age of Adz [2010], za sprawą najnowszego wydawnictwa Carrie & Lowell [2015], wraca do folkowych korzeni – utworów niebywale prostych, wręcz ascetycznych w formie, ale gęstych w warstwie lirycznej. Tak dalece osobistych, że śledzenie treści nagrań zakończyłem z ciężko bijącym sercem i wstydliwym uczuciem podglądacza. Gitara akustyczna, dobiegające z oddali dźwięki pianina, dyskretne plamy elektroniki, chórki rozwieszone gdzieś pomiędzy utworami – to w zasadzie wszystkie środki wyrazu, jakie można wyłowić z Carrie & Lowell . Pierwszoplanowym instrumentem kreującym atmosferę całej płyty jest głos Sufjana Stevensa. Trochę przygaszony, jakby s...

Opowieść o cichym zapomnieniu

Joyce Carol Vincent – atrakcyjna dziewczyna w średnim wieku zajmująca mieszkanie socjalne w północnej części Londynu, otoczona ludźmi, zmagająca się z trudami codzienności. Rzecz jednak w tym, że Joyce Carol zmarła nagle we własnym domu. Nikt, nie zauważył jej nieobecności. Nikt się, nie zainteresował. Nikt, niczego się nie domyślił, mimo że kobieta miała mnóstwo znajomych, dobrą pracę, sporą grupę przyjaciół i rodzinę. Zupełnie, jakby była osobą anonimową z wyboru prowadzącą samotne życie. Ciało zostało odkryte dopiero po trzech latach. Przez cały czas leżało na kanapie. Telewizor grał w najlepsze, a na podłodze czekały nierozpakowane świąteczne prezenty. Historia iście makabryczna, ale zdarzyła się naprawdę. Dla Stevena Wilsona  okazała się być wystarczająco silnym impulsem do rozwinięcia charakterystycznej dla jego twórczości progresywnej fabuły  –  drobiazgowego studium samotności współczesnego człowieka. To z punktu widzenia takiej właśnie...

Nieśmiałe oznaki przedwiośnia

Wszystkie materiały promocyjne czarno-białe. Sprawiają wrażenie niedoświetlonych, a mimo wszystko przyciągają uwagę, rzucając słoneczny promyk na mroczne, zimowe ulice szwedzkich miast. Nowa płyta The Amazing – Picture You [2015] jest już ze mną i pomyśleć, że kilka tygodni temu – kiedy po raz kolejny wróciłem do ostatniego wydawnictwa zespołu Gentle Stream [2011] zastanawiałem się, czy po tak długiej przerwie w działalności grupy doczekamy kontynuacji, jakiegokolwiek znaku istnienia. Stęskniłem się za charakterystycznym wokalem Christoffera Gunrupa , jego melancholijnym tembrem głosu i brzmieniem gitar Reinego Fiske  z równą swobodą eksplorujących folkowe harmonie, jak i ekspresyjny świat rockowej psychodelii. Muzyczny pejzaż The Amazing jest jak nazwa grupy – rzeczywiście niesamowity. Przypomina panoramiczny, nieustannie rozwijający się spektakl, gdzie bogato przeplatane brzmienia gitar wzbogacone klawiszami i spowolnionym pulsem bębnów mają tendenc...

Kowbojskie zaklęcia

Mgliste, dalece spowolnione kompozycje Jordana Lee , w niezamierzony sposób przypominają ody do globalnego ocieplenia i wszystkich gwałtownych zjawisk, jakie mu towarzyszą, a wobec których jesteśmy zupełnie bezradni. Nie pozostaje nam nic innego, jak bierne przyglądanie się kruchości wyobrażeń o naszej potędze w obliczu nagłego huraganu, siarczystego mrozu, czy ponad miarę upalnego lata. Wówczas przypominamy sobie, że jest jeszcze muzyka. Można w niej się schować. Jakoś przeczekać. Lirycznymi zaklęciami, powstrzymać wrogie oblicze natury. Rezydujący w Bostonie a pochodzący z teksańskiej prowincji zespół Mutual Benefit , za którego nazwą ukrywa się mój dzisiejszy bohater, jest formacją bez stałego składu. Nie przeszkodziło to liderowi – Jordanowi Lee , wraz z grupą przyjaciół zarejestrować metodą chałupniczą trochę dobrej muzyki. Album zauważony w ubiegłym roku, za sprawą premiery Love's Crushing Diamond [2013], przy okazji legitymizuje modne ostatnio zja...

W przyrodzie nic nie ginie

Twórczość Justina Vernona , jego kreatywny wpływ na ruch odnowy skupiony wokół muzyki folkowej stał się faktem i zauważalnie przybiera na sile. Do lokomotywy  Bon Iver podoczepiają są kolejne wagony: The Shouting Matches , Volcano Choir , Sean Carey – to w obrębie członków zespołu; ale na fali popularności grupy trudno nie zauważyć wysypu boniveropodobnych debiutów: The Paper Kites z Australii, Ásgeir z Islandii, czy rodzimego Fismolla . Do przynajmniej kilku nagrań wymienionej trójki spokojnie można się przytulić, mając przy tym całkowitą pewność, że za każdym razem w muzyczną podróż wybierzemy się pierwszą klasą – co cieszy i jednocześnie budzi obawy, czy przypadkiem własnego Justina Vernona , nie zechce mieć każde, z 201 państw na świecie. Kiedy za pośrednictwem Istagramu przyglądam się profilowi Seana Careya i jego własnoręcznie wykonanym fotografiom, mam nieodpartą chęć rozpocząć wpis poświęcony drugiej płycie muzyka Range Of Light [2014], od ...

Dyskretny urok improwizacji

Są kompozycje, dla których próżno szukać stylistycznej etykiety czy jasno zdefiniowanej instrukcji obsługi. Muzyka wymykająca się wszelkim klasyfikacjom, ale zawierająca czytelny kod dostępu, zachęcająca słuchacza do próby zgłębienia świata dźwięków wykreowanych przez artystów, przepracowania ich we własnej wyobraźni i nadania im osobistego wymiaru. Tak szczególnego podejścia domaga się twórczość australijskiej formacji The Necks . Album Open [2013], ukazał się pod koniec ubiegłego roku. Jest ponadczasowo aktualny i pod każdym względem intrygujący. Pomyślałem więc, że warto  sobie o nim przypomnieć.   Po płycie Mindset [2011] złożonej z dwóch dynamicznych zwartych utworów The Necks w najnowszym projekcie wraca do koncepcji jednoutworowej, charakterystycznej dla wcześniejszych nagrań grupy. Tym razem trio koncentruje się na ciszy, proponując ponad godzinną wyprawę muzyczną przywołującą świat hinduskich minimalistów. To odczucie potęguje perkusista Tony ...

Jednak pingwiny potrafią latać

Manchester, a tam pozbawione kompleksów nowe pokolenie jazzujących muzyków na szlaku anglo-skandynawskich fascynacji legendarnym Esbjörn Svensson Trio . Przypominam sobie bardzo dokładnie, jak dalece emocjonalna była moja osobista reakcja na odkrycie debiutu GoGo Penguin – Fanfares [2012]. Siedem zupełnie niezwykłych utworów złożonych w hołdzie kompozytorskiego geniuszu Esbjörna Svenssona, bez którego specyficznej wrażliwości, prawdopodobnie nigdy nie odnalazłbym klucza do jazzowej skarbnicy Szwecji, a potem Norwegii. Wnętrze minimalistycznie zaprojektowanej okładki najnowszego dzieła formacji GoGo Penguin – v2.0 [2014], sygnalizuje zmiany personalne. Granta Russella  – współzałożyciela tria, na basie zastąpił Nick Black , natomiast pianista Chris Illingworth  oraz perkusista Rob Turner , zostali na swoich z góry ustalonych pozycjach. Muzycy w odświeżonym składzie, pracę nad nowym zestawem nagrań rozpoczęli niemalże z marszu, poddając wszystkie kom...

Z wizytą w Medford

Dopiero drugi album formacji Volcano Choir – Repave [2013], tak naprawdę uświadomił mi wartość dziewięciu szkiców muzycznych wydanych cztery lata temu na premierowej płycie Unmap [2009]. Pod indeksem: 1, 3 i 8, znajdziecie państwo kompozycje: Husks and Shells , Island Is i Still . Przysłuchajcie się im uważnie. Bez trudu odnajdziecie tam zalążki dźwięków, które kilka lat później z niepozornych folkowych drobiazgów, wyewoluowały do postaci eklektycznego pop-progowego manifestu. Dla niewtajemniczonych podpowiem, że za projektem Volcano Choir stoi Justin Ver n on , jak zawsze zainstalowany w swoim leśnym domku w Medford w stanie Wisconsin, w towarzystwie współpracowników: Jona Muellera, Chrisa Rosenau, Matthew Skempa, Daniela Spacka, Thomasa Winceka. Trochę zaskoczyła mnie łatwość, z jaką Repave przykleja się do słuchacza, ale chyba należało się tego spodziewać. Pieczołowite zabiegi realizatorskie mające nieco ostudzić przebojowe inklinacje ostatniej, solowej płyty...

Smutne urodziny

Kiedy miesiąc temu przyglądałem się fotografiom Keatona Hensona , potem przeczytałem biografię artysty a później obejrzałem sugestywny klip wideo Sweetheart, What Have You Done to Us  promujący jego nowy album Brithdays [2013], podskórnie czułem, że szykuje się coś wyjątkowego. Intuicja mnie nie zawiodła. Oto płyta, z której zawartością zgadzam się od pierwszej do ostatniej nuty. Ten album boli, odziera ze złudzeń, skutecznie paraliżuje napisanie jakiegokolwiek słowa. Mam więc uzasadnione obawy, czy dzisiaj poradzę sobie z tekstem. Materia wybitnie delikatna, a muzyk filigranowy – jakby, nie z tego świata. Programowa antymedialność Keatona Hensona, jeszcze kilkanaście lat temu wywołałaby odruch konsternacji, uniemożliwiając muzykowi jakąkolwiek karierę artystyczną. Na szczęście, czasy się zmieniają a nagłe zainteresowanie prasy muzycznej 24-letnim utalentowanym londyńczykiem, zdaje się potwierdzać tezę, że dzisiaj wszystko jest możliwe – nawet bez wychodzen...

Oblicze melancholii

W posępną, ale intrygująco piękną mozaikę ułożył się pierwszy kwartał tego roku, że przypomnę mroczny, niemalże konfesyjny mini album Soap & Skin – Narrow [2012], później premiera zatopionej w smutku płyty Tindersticks – The Something Rain [2012], a teraz nowe wydawnictwo formacji Lost in the Trees – A Church That Fits Our Needs [2012] wymownie dopełniające wysyp muzycznych projektów z tematem śmierci w tle. Nie pierwszy to raz, kiedy wydarzenie ostateczne, jakim jest śmierć osoby bliskiej, dla artysty staje się impulsem twórczym – oczyszczającą terapią, niezbitym dowodem na uzdrawiającą moc muzyki. W połowie 2009 roku Ari Picker  lider zespołu Lost in the Trees, w tragicznych okolicznościach stracił matkę. Pisząc teksty, a potem komponując wpatrzony w wizerunek najbliższej osoby – dokładnie ten sam, jaki znalazł się na okładce płyty, napisał:  Chciałem dać jej przestrzeń w muzyce. By była tam, gdzie nie miała szansy być za życia . Źródło inspiracji może sugerować...

Jesienne zadumanie

Pojawia się każdego roku pomiędzy październikiem a końcem listopada, zazwyczaj w najmniej spodziewanym momencie. To jest mój osobisty rytuał, nad którym nie jestem w stanie zapanować, nie potrafię go przewidzieć a tym bardziej racjonalnie wytłumaczyć jego sens. Wiedziony intuicją pośpiesznie zawiązuję buty, zakładam ciepłe palto i wyruszam leśnym traktem w daleką podróż do wnętrza samego siebie, gdzie jedynym kolorem – oprócz dywanu ze złotych liści, okazuje się być muzyka, jaką ze sobą zabieram. Są takie płyty, dla których słowa są zbędnym balastem. Są też takie utwory, jak chociażby Beirut , które onieśmielają urodą, zamykają usta i otwierają umysł. Dużo tam miejsca na ciszę pomiędzy nutami i nadzwyczajną wrażliwość. Ibrahim Maalouf jest libańskim trębaczem młodego pokolenia – a do trębaczy mam wyjątkową słabość, szczególnie kiedy jest im blisko do jazzowych nut. Kiedyś mój przyjaciel zapytał, skąd się bierze u mnie ta fascynacja trąbką? Odpowiedź była prosta. Po...

Prawdziwe złoto, błyszczy nawet w cieniu

Istnieje kategoria muzyków, którzy oprócz talentu nosi w sobie zaszyty radar. Czuły przyrząd precyzyjnie skanujący nie tylko zmieniającą się wokół nas rzeczywistość, ale również wyjątkowo skutecznie przenikający głębię duszy, przekładając kłębiące się w niej emocje na zrozumiały język metafor i dźwięków. Strofy, którym nie jest potrzebne świadectwo autentyczności. Nuty, które nie muszą niczego udowadniać. Wystarczy, że popłyną  – a już wiemy, że są tylko dla nas. W życiorysie Williama Fitzsimmonsa  doświadczeń szczególnych nigdy nie brakowało. Wychowany przez uzdolnionych muzycznie niewidomych rodziców, dorastał w środowisku, w którym dźwięk od zawsze był czymś więcej, niż tylko narzędziem komunikacji. Potem nauka gry na wielu instrumentach porzucona na rzecz pracy terapeutycznej z umysłowo chorymi. To w tym czasie powstało wiele kluczowych dla dalszego rozwoju artysty tekstów, dotykających w swojej treści relacji międzyludzkich. Relacji zazwyczaj ...

Nic dwa razy się nie zdarza

"Mam wrażenie, że dostaję od losu więcej, niż na to zasługuję."  To nie jest głos, który rzuci na kolana. Powabny i ciepły, ale o niewielkiej skali, choć profesjonalnie wykształcony. Umiejętności pianistyczne na poziomie umożliwiającym koncertową improwizację. Znakomita większość repertuaru opiera się na roztropnie dobranych coverach klasyki jazzu i muzyki popularnej. Na drugim planie, znakomity zespół muzyków towarzyszących, zaproszeni goście i pełen twórczej pasji kanadyjski producent David Foster w roli strażnika aranżacyjnego perfekcjonizmu. Nie jestem więc zaskoczony, że miesiąc po premierze najnowsza propozycja Diany Krall – Wallflower [2015], pokryła się złotem. Tak przecież jest zawsze.  Artystka kojarzona do tej pory z estetyką bliską muzyce jazzowej, tym razem postanowiła szerzej otworzyć drzwi popkulturze, adoptując na własne potrzeby dwanaście znanych piosenek z repertuaru: The Mamas and the Papas, The Carpenters, The Crowded House, Eagles, Eltona...

Wrzesień kołysze bossa-novą

Chyba nie jest kwestią przypadku, że muzyka ważna dociera do nas pod koniec roku, tuż po wakacjach, kiedy chłodnawy zefirek szybko przywraca trzeźwość umysłu i racjonalne spojrzenie na rzeczywistość. Ucieszyła mnie niezmiernie premiera nowego albumu Eliane Elias – Light My Fire   [2011]. Nagrania pięknie wkomponowały się w scenariusz rozpisany przez pierwsze oznaki kalendarzowej jesieni, a standard Rosa Morena  otwierający płytę, uruchomił lawinę wspomnień. Nie bez przyczyny, bowiem wszystko wskazuje na to, że fani bossa-novy będą wkrótce świętować pięćdziesięciolecie powstania gatunku. To dobra okazja, żeby najpierw przypomnieć krótką, ale jakże wymowną finałową scenę z filmu Marcela Camusa – Czarny Orfeusz [1959], z pierwszy raz zapodanymi taktami bossa-novy – wówczas zupełnie nowej odmiany muzyki brazylijskiej, a wszystko za sprawą ścieżki dźwiękowej Antonio Carlosa Jobima . Potem, koniecznie trzeba posłuchać Charlie Byrd & Stan Getz – Jazz Samba [1962] – ...