Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2022

Czule przytulić Ziemię

Wampiryczna obsesja przemysłu muzycznego na punkcie młodości i założenie, że muzyka niemal w całości związana jest z kulturą młodzieżową, może stwarzać pewien dyskomfort, gdy wraz z naturalnym procesem starzenia nieuchronnie wypadamy z obiegu wraz z artystami, którzy do niedawna tworzyli fundament naszych muzycznych zainteresowań. Ten powolny cykl wymiany pokoleniowej – jeśli nie będziemy wystarczająco czujni, z czasem może być źródłem licznych frustracji i jeśli towarzyszą im częste narzekania: że dzisiaj nie ma czego słuchać albo, że muzyka nie jest już tym, czym była kiedyś , otrzymujemy wyraźny sygnał świadczący o nieuchronnym odklejaniu się od rzeczywistości. Muzyka zawsze była żywą esencją danego pokolenia, ale to, czego od niej oczekujemy, niewzruszenie ulega ciągłej ewolucji. Kiedy w pilnym poszukiwaniu definiującej narracji kulturowej będziemy analizowali wysyp tegorocznych podsumowań, warto o tym pamiętać. Koniec roku, jak zwykle zaskoczył krytyków układających zestawienia ...

Znalezione w smartfonie

Portugalska twórczyni muzyki elektronicznej Ana Rita de Melo Alves występująca pod nazwą Anrimeal ujawnia eksperymentalny projekt Skin Deep: A Study On Human Skin And Concert [2022], przybierający formę dźwiękowego pamiętnika śledzącego jej codzienne życie. Pomysł jest o tyle frapujący, że został prawie w całości zarejestrowany smartfonem, przy użyciu aplikacji Voice Note oraz GarageBand: Przeglądałam nagrania pod koniec dnia, wybierałam i produkowałam kolejne utwory, leżąc w łóżku. Starałam się usunąć laptopa i sprzęt z mojego procesu, aby lepiej uchwycić spontaniczność nagrań  – mówi Ana Rita de Melo Alves. Materiał zgromadzony w okresie jednego miesiąca zgrabnie balansuje między różnymi wpływami, przechodząc od poetyckich drobiazgów zatopionych w nagraniach świata zewnętrznego do krótkich piosenkowych miniatur uzupełnionych pierzastymi sekwencjami muzyki elektronicznej. Kręta natura A Study On Human ... naśladuje nieprzewidywalność codziennego życia. W wielu punktach sprawia ...

Kapsztad raz jeszcze

RPA odwiedziliśmy w czerwcu przy okazji wznowienia archiwalnej płyty Mankunku Quartet, o której szerzej pisałem tutaj , ale wczoraj do złożenia ponownej wizyty w Kapsztadzie zachęcił mnie niepozorny album południowoafrykańskiej formacji Beatenberg – jak się okazało, powszechnie uważanej za lokalne dobro narodowe. Ich wielokrotnie nagradzany debiut oraz pełnowymiarowe wydawnictwo  12 Views of Beatenberg [2018], nasycone elementami rocka, jazzu i afrobeatu, równoważyły chwytliwe melodie i spostrzegawcze teksty skręcające na terytorium pogodnego indie popu. Chociaż obie płyty odniosły duży sukces w RPA, Beatenberg nie zdobył międzynarodowej popularności, więc członkowie grupy postanowili zrobić przerwę techniczną. Basista i główny producent Ross Dorkin wyjechał do Londynu skończyć uczelnię i zająć się produkcją innych artystów. Perkusista Robin Brink przeniósł się do Berlina, w którym pogłębił zainteresowania muzyką taneczną. Natomiast wokalista i gitarzysta Matthew Field został w K...

Architekci snów

Pisząc recenzję nowego wydawnictwa amerykańskiego duetu death doom metalowego Dream Unending , kontekstowo zatrzymałem nad anglojęzycznym terminem sophomore slump , w luźnym tłumaczeniu opisującym zjawisko potocznie nazywane syndromem drugiej płyty. Jestem pewien, że moi czytelnicy bez większego trudu wymienią co najmniej kilku artystów czy zespołów, którzy wraz z wydaniem drugiej płyty zaliczyli poważny regres – a w przypadkach skrajnych nie mieli nic więcej do powiedzenia; ale dzisiaj skupimy się na tendencji odwrotnej, będącej świadectwem nagłej eksplozji weny twórczej udoskonalającej wcześniejsze pomysły, bo drugi album Dream Unending – Song Of Salvation [2022], wydaje się podręcznikowym przykładem tego szczęśliwego kursu. Dream Unending tworzą dwaj weterani sceny death metalowej Derrick Vella i Justin DeTore. Wydany w ubiegłym roku debiutancki album duetu Tide Turns Eternal [2021], był próbą połączenia death doom metalu z lżejszymi gatunkami muzyki rockowej, jak psych-prog i ...

Tajemnice wewnętrznych przejść

Elder to czteroosobowa amerykańska formacja obecnie rezydująca w Berlinie, łącząca stoner metal z sugestywnymi pejzażami dźwiękowymi i elementami rockowej progresji. Zespół założony w małym nadmorskim miasteczku w stanie Massachusetts, stopniowo udoskonalał swoje brzmienie, aby ostatecznie przeobrazić się w jeden z najbardziej cenionych głosów rockowego podziemia. Ich pięciopłytowa dyskografia obfituje w obszerne suity eksplorujące szeroką gamę rockowych stylów akcentujących muzykalność, aranżacyjny kunszt i biegłość techniczną, co przekłada się na szacunek branży i wzmożone zainteresowanie twórczością grupy. Album Innate Passage [2022] nabrał realnych kształtów w trakcie trwania pandemii. Wykorzystując surrealistyczne obserwacje dnia codziennego, muzykom udało się wypracować spójny materiał, który imponuje wzniosłą ambicją i progresywnym wyrafinowaniem. Magia Innate Passage polega na łatwości, z jaką kwartet upłynnia swoje dopracowane mistrzostwo. W obrębie płyty znajdziemy wiele...

Serca zawsze płoną w ciemności

W zasadzie trudno jest uniknąć tego porównania, ale na nowej płycie Weyes Blood – And In The Darkness, Hearts Aglow [2022], przejmująca barwa głosu Natalie Mering – bo o niej tu mowa, w znacznym stopniu przypomina charakterystyczną tonację wokalną Karen Carpenter. Nawiązująca do lat 70, tęskna poświata klasycznych aranżacji efektownie sklejona z warstwą liryczną sprawia, że brzmi to niemal identycznie. Wprawdzie melancholijne, demonstracyjnie długie single promujące płytę zginęły w tłumie innych, ale złożone w albumową całość przenoszą nas w przestrzenie, z których nie można tak łatwo uciec. Album And In The Darkness, Hearts Aglow stylistycznie czuje się bardzo podobny do swojego poprzednika. Natalie Mering ponownie zatrudniła Jonathana Rado jako współproducenta. Jego konserwatywne podejście do aranżacji bezbłędnie odczytuje autorską specyfikę pisania piosenek. Podczas gdy Titanic Rising [2021] kontemplował odległą katastrofę, nowy album został napisany w środku rzeczywistego zam...

Teraz czuję się lepiej niż kiedyś

Część słuchaczy alergicznie reaguje na muzykę opisaną jako "cool" lub "calm" i błędnie zakłada, że są to anglojęzyczne eufemizmy, za którymi czai się nuda. Stworzenie zrównoważonej, kojącej muzyki jest zadaniem iście herkulesowym. Wymaga szerokiej wiedzy bezbłędnie splecionej z autorską wrażliwością umiejącą zostawić niezatarty ślad, ale wystarczy posłuchać brytyjskiego twórcy muzyki elektronicznej Derwina Dickera  ukrywającego się pod nazwą Gold Panda , żeby rozwiać wiele uprzedzeń. Jego album The Work [2022], już od pierwszego utworu wprowadza nas w szczególny nastrój. To ciekawa wielowątkowa płyta, która jest absorbująca, a zarazem przyjazna. Emanuje światłem i cieniem, radosnymi przebłyskami i hipnotyczną melancholią rozwieszoną na krańcach aranżacyjnego spektrum. Swimmer jest efektownym wprowadzeniem do The Work . Delikatny, oparty na powtórzeniach motyw klawiszy przypomina szmer wody penetrującej szczeliny podziemnej groty. W środkowej części utworu ścieżka...

Kontynuuj, idź dalej

Powyższy tytuł jest mottem, a jednocześnie myślą przewodnią, którą obecnie kieruje się Jason W. Chung – twórca muzyki elektronicznej z Los Angeles. Artysta występujący pod pseudonimem Nosaj Thing wykorzystuje własne umiejętności jako trampolinę do transcendentalnych uniesień, czego dowodem jest jego pełnowymiarowy debiut  Continua [2022]. Chung łączy elektroniczne stylizacje z odcieniami klasycznego trip hopu, rapu i R&B, przechwytujących mroczną tonację pasującą do samotnych przechadzek obrzeżami wielkich miast. Jego muzyka jest sprzymierzeńcem nocy. Idealnie portretuje widok śpiących blokowisk. Zyskuje niespotykany nastrój – czasem pocieszający, częściej niepokojący, wysadzany strzępami zniekształconych piosenek z powykręcaną domieszką głębokich, absorbujących harmonii. W otwartej kooperacji i z wyraźnie wyższym budżetem Chung wykorzystuje elementy bristolskiego brzmienia lat 90. W ścisłej współpracy z doświadczonym inżynierem dźwięku Mikiem Bellem nasyca album wrażliwości...

Obiekty towarzyszące

Horse Lords to skomplikowane zagadnienie. Muzyka amerykańskiego, czteroosobowego kolektywu obecnie rezydującego w Niemczech, wymyka się łatwym klasyfikacjom. Tytuł ich najnowszej płyty Comradely Objects [2020] w pewnym sensie pasuje do stylu grupy, której własna odmiana "rockowości" przenika matematyczna dyscyplina łamiąca gatunkowe schematy. Wszystkie próby wyłowienia inspiracji mają tutaj głębokie uzasadnienie, ale za każdym razem zderzają się ze ścianą niedomówień, ponieważ zespół jest silnie odporny na tropy – w Comradely Objects , nawet bardziej zauważalnie niż na poprzednich płytach. Co równie istotne, Horse Lords nie usiłuje za wszelką cenę sprzedać swoich umiejętności. Wyraźnie słychać, że zabawa konwencją sprawia im dużą przyjemność. Każde z siedmiu instrumentalnych nagrań żyje w swoim czasie i przestrzeni. Krzyczy z pasją. Płonie zadziwiającą integralnością pozostawiając słuchaczy z uczuciem zadowolenia, ale też nieodpartej ciekawości, co przyniesie kolejny utwór....

W tyglu wielobarwnych stylistyk

Goat  jest bardzo tajemniczym zespołem. Muzycy poznali się w Korpilombolo – małej szwedzkiej osadzie kultywującej tradycję voodoo, ale na co dzień rezydują w Göteborgu. Przebrani w rytualne stroje, łączą zachodnie tradycje muzyczne z afro-beatem i plemiennymi rytmami. Brzmienie Goat przywołuje mnóstwo stylistycznych skojarzeń. Jest głośne, nasycone i psychodeliczne. Ich najnowszy album Oh Death [2022] napędza bezgraniczna wyobraźnia i zapalająca energia inicjująca szaloną podróż z pominięciem jakichkolwiek zasad. Oh Death wzmocniony siłami, których pochodzenia możemy się tylko domyślać, odrzuca prostą klasyfikację. Szwedzki kolektyw beztrosko żongluje szeregiem zróżnicowanych motywów. Nawiedzone folkowe zaklęcia znajdują tutaj wspólną płaszczyznę z free jazowymi strukturami, a uduchowione funkowe wtrącenia z powodzeniem uzupełnia punkowa zadziorność. Goat zręcznie wykorzystuje elementy wymienionych stylistyk, miesza je i wysyła w przestrzeń, jak pióropusze kolorowych fajerwerków...

Piosenki Leonarda

Artyści zawsze chętnie nagrywali utwory Leonarda Cohena. Zjawisko sięga 1969 roku, kiedy Roberta Flack umieściła własną wersję Hey, That's No Way To Say Goodbye na debiutanckiej płycie First Take . Później, co bardziej udane covery kanadyjskiego barda, skutecznie podtrzymywały jego legendę i na wielu etapach kariery aktywowały udane powroty na scenę. Tak więc album Here It Is: A Tribute to Leonard Cohen [2022], nie jest niczym odkrywczym, niemniej jednak ciekawy dobór utworów, mocna lista wykonawców, jak również nazwiska wybitnych instrumentalistów dowodzonych przez Larry’ego Kleina w roli producenta, natychmiast przyciąga uwagę. Leonard Cohen i Larry Klein byli dobrymi kumplami i przez ostatnie dwie dekady życia piosenkarza, ich artystyczne i towarzyskie drogi wielokrotnie się krzyżowały. Z kolei sam Klein ma ciekawy życiorys. Znakomity basista rozpoczynał karierę, grając u boku Joe Hubbarda i Wayne Shortera, ale jego zainteresowania często wychodziły poza jazzowy mainstream. Pu...

Rzeczywistość na opak

Czuję, że coś nadchodzi, choroba lub piosenka ... Najnowszy album Billa Callahana nosi tytuł YTI⅃AƎЯ [2022]. Przekręcone fonty słowa REALITY sugerują, że mamy tutaj do czynienia z rzeczywistością odwróconą. Jeśli czegoś nie rozumiesz i tak nie ma to wielkiego znaczenia, bo dwanaście nowych piosenek z Callahanem na wpół śpiewającym, na wpół deklamującym poetyckie teksty, zapewne wielu słuchaczy skutecznie podzieli. Album krąży wokół trzech dominujących tematów: snów, śmierci i zwierząt. Teksty przeplatają różne odcienie emocji od lekko humorystycznych do rozdzierająco smutnych i za każdym razem pozostawiają niezatarty ślad. Trzeba też zwrócić uwagę na akompaniament, który za pomocą zmiennej stylistki wprawnie podąża za treścią piosenek: z łagodnym folkiem w  First Bird , rockową alternatywą w Natural Information  czy kosmiczną progresją w Planets . Zacząłem pisać twoją pieśń śmierci na długo przed twoim odejściem ... W trakcie wieloletniej kariery Callahan dostarczył swoim ...

Krucha jest miłość

Nowy album australijskiej piosenkarki  Indigo Sparke – Histeria [2022] nagrany z udziałem gitarzysty Shahzadema Izmaily’a, perkusisty Matta Barricka oraz Aarona Dessnera z The National w roli instrumentalisty wspierającego i producenta, zaskoczy nas stylistyczną powściągliwością. Na poziomie aranżacji i doboru instrumentarium, różnice pomiędzy poszczególnymi utworami są ledwo zauważalne. Atmosfera płyty stawia raczej na immersję niż budowanie ożywionej dramaturgii. W tym jednowymiarowym świecie każdy utwór ma swój napęd i katharsis, ale to widmowy głos Sparke przemycający chwytliwe wątki melodyczne sprawia, że tak ustawiona formuła działa nadwyraz przekonująco. Dla biernego słuchacza wspólnotowa tonacja wszystkich czternastu utworów może okazać się trudna do zaakceptowania. Histeria wcale nie idzie na ustępstwa i nawet po kilku przesłuchaniach trudno album ogarnąć. Utwory przywołują siebie nawzajem, ale nie oferują bezpośrednich odniesień. Zamiast tego, proszą o wzmożoną uwagę i ...

Jeden to za dużo, a tysiąc to nigdy za wiele

Gustav Ejstes zawsze był w drodze do tylko sobie znanych miejsc. Zwykle znajdował inspiracje tam, gdzie innym brakowało już pomysłów. W głębi serca jest muzykiem popowym – tak dzikim i szalonym, jak tylko potrafi. Śpiewa po szwedzku, a jego psychodeliczne fiksacje często dotykają krainy łagodności, z żywymi odniesieniami do kompozytorskiego tandemu Lennon – McCartney. Zespół Dungen , którego Ejstes jest liderem, od lat wspiera trójka znakomitych muzyków: Reine Fiske na gitarze prowadzącej, Mattias Gustavsson na basie i Johan Holmegaard na perkusji. Przez ponad dwie dekady szwedzcy pionierzy psych-rocka zdołali zbudować własną legendę. En Ęr För Mycket Och Tusen Aldrig Nog [2022], to pierwszy studyjny album zespołu od czasu wydania Allas Sak [2015] i jeśli myślimy o psych-rocku jako gatunku, z jego gotowymi tropami  –  rozmytymi gitarami, polirytmią i pastoralnymi teksturami, to prawdopodobnie mamy tutaj do czynienia z najmniej psychodeliczną płytą, jaką Dungen kiedykolwie...

Wola życia

Na przełomie ostatniej dekady żaden inny współczesny zespół nie pracował wystarczająco ciężko, żeby z tak ujmującą zręcznością przekonać słuchaczy do pozostania wiernym rock 'n' rollowemu szaleństwu. Wszystko, co robi Titus Andronicus napędza przekonanie, że słuchanie rocka może uratować nam życie, a granie go na żywo, może zapobiec wielu nieszczęściom. Aby ta uzdrawiająca tradycja była inspiracją dla przyszłych pokoleń, grupa wielokrotnie uciekała się do zróżnicowanych środków wyrazu – epickich albumów koncepcyjnych, produkcji fabularyzowanych teledysków, czy nieustannego koncertowania. Jeśli ich płyty mogły przytłaczać, to nie z powodu stylistycznego zagmatwania, a raczej wielkiego zaangażowania na wszystkich możliwych poziomach: fizycznym, emocjonalnym, lirycznym i duchowym. Siódmy album Titus Andronicus – The Will To Live [2022], podtrzymuje zamiłowanie zespołu do spoglądania na świat zewnętrzny przez pryzmat muzyki rockowej, która pełni tutaj rolę ekspresyjnego nośnika...

Pierwszy jesienny

Zdalne nagrywanie płyt, nie jest już dzisiaj żadną sensacją. Korespondencyjna wymiana plików dla wielu artystów stała się jedyną sposobnością utrzymania wzajemnych relacji podczas covidowego zamknięcia. Restrykcyjne ograniczenia bardzo szybko rozwinęły nowatorskie techniki współpracy, dzięki którym słuchacze nie zauważyli różnic, a nowe zjawisko błyskawicznie weszło do kanonu techniki nagraniowej, jako jedna z wygodnych opcji ułatwiających realizację artystycznych celów.  Oceans of Time by Gloria de Oliveira and Dean Hurley Album Gloria de Oliveira and Dean Hurley – Oceans of Time [2022], zatrzymał mnie z kilku powodów. Po pierwsze jest idealną odpowiedzią na nagły przypływ jesiennej melancholii; po drugie, w efektowny sposób przywołuje kultowe brzmienie wytwórni 4AD z lat 80, co zapewne przyciągnie uwagę sympatyków This Mortal Coil, Elizabeth Fraser i Cocteau Twins; po trzecie doskonale wpisuje się w korespondencyjny styl pracy, bo  Dean Hurley  – amerykański kompozy...

Coś do usłyszenia

Dziwnie się słucha płyty, która sprawia wrażenie ostatniej, chociaż prawdopodobnie tak nie jest. Z towarzyszeniem gitary, a teraz starego pianina zakupionego na pchlim targu w londyńskim Camden, Beth Orton tworzy sieć retrospektywnych kompozycji pod wspólnym tytułem Weather Alive [2022], pozwalając nowym utworom gładko komunikować się z odległymi wersjami samej siebie. Brytyjka nie zapomina o trudach macierzyństwa i znoju codziennego życia, ale to przenikliwe teksty i łamliwy głos zawsze były jej najbardziej pożądaną cechą. Kiedy włączasz Weather Alive  masz poczucie, że każda piosenka jest nierozerwalnie związana z czasem, w którym została napisana: towarzyszącymi jej emocjami, pokojem na poddaszu, widokiem za oknem, początkową reakcją każdego współpracownika. Kruche, izolujące chwile zostawiły w każdym utworze trwały ślad, niemniej jednak dopiero pod czujną ręką muzyków związanych z jazzem: perkusistą Tomem Skinnerem, multiinstrumentalistą Shahzadem Ismaily, basistą Tomem Herb...

Z myślą o tych czasach

Album Makaya McCraven – In These Times [2022] otwiera burza oklasków i sekcja instrumentów smyczkowych, ale po chwili słyszymy coś zupełnie nieoczekiwanego. Pojawia się tajemnicza deklaracja wypowiedziana ludzkim głosem: Nigdy nie chcę być znany jako ktoś, kto sprzeciwia się postępowi ... wydaje mi się, że nikt nie ma prawa odbierać nam odpowiedzialności za wyjaśnienie tego, za co zginęli ci ludzie . To fragment archiwalnej rozmowy Harry'ego Belafonte z nadawcą radiowym Studsem Terkelem, która zgrabnie definiuje misję McCravena jako perkusisty, producenta i aranżera, czerpiącego inspiracje z przeszłości, by komentować teraźniejszość. Pozwala to jego muzyce gładko przechodzić od jednego pomysłu do drugiego – od klasyki do free jazzu, od soulu do hip-hopu, od minimalistycznych form do progresywnych poszukiwań. Urodzony w Paryżu, wychowany w Massachusetts, a obecnie mieszkający w Chicago perkusista, kompozytor i aranżer Makaya McCraven jest uważany za jednego z czołowych przedstawic...

Muzyka znikąd

Zdalne odkrywanie lokalnie nagranych płyt ma swój urok. Jedno przypadkowe kliknięcie może być wielkim rozczarowaniem lub objawieniem godnym poświęcenia uwagi. Kiedy w ułamku sekundy znajdziesz się w odmiennej kulturowo części świata i zaczynasz od A Love Supreme , robi się naprawdę ciekawie, tym bardziej, gdy nagle zdajesz sobie sprawę, że jesteś w Japonii – tej nie do końca oczywistej, stojącej w stylistycznym rozkroku pomiędzy tradycją a współczesnością. Dla Takuro Okady – multiinstrumentalisty, piosenkarza, twórcy filmowego, a obecnie eksperymentującego gitarzysty A Love Supreme Coltrane’a, wydaje się być przekornym punktem zaczepienia, rodzajem bramy pozwalającej słuchaczom gładko rozpocząć podróż w głąb solowej płyty Betsu no Jikan [2022]. Gitarzysta przedstawia się jako twórca muzyki pogranicza poszukujący złotego środka pomiędzy alternatywą, jazzem a czymś, co można by nazwać postmodernistycznym popem. Album czerpie z wielkiego sukcesu kolektywnej improwizacji Miles Davis Gro...